29 czerwca 2013

By wspiąć się jak najwyżej, czyli kolejny krok w stronę marzeń

Już od ponad roku marzył mi się kurs wspinaczkowy, generalnie marzyła mi się sama wspinaczka. W końcu przyszedł ten moment. Długi weekend majowy, wolne w szkole… idealny moment na kurs skałkowy! Bez chwili zastanowienia zabukowałam sobie miejsce na kursie. Jechałam na niego w sumie trochę w ciemno, bo nigdy wcześniej nie byłam nawet na ściance i nie miałam zielonego pojęcia o wspinaczce. Ale w końcu po to poszłam na kurs, aby się wszystkiego nauczyć i poznać tajniki tego sportu.

Kurs odbywał się w Górach Sokolich, więc niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Do schroniska przyjechałam rano, poznałam mojego trenera i współuczestników zajęć, każdy z nas dostał tzw. „sprzęt osobisty”, potem spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy w teren. Zajęcia praktyczne zaczęliśmy od zjazdów. Kiedy instruktor zaprezentował nam, co będziemy robić, zrobiłam wielkie oczy i przeleciał po mnie dreszczyk strachu i przerażenia. I zwątpienia. Jednak teoria „najtrudniejszy pierwszy krok” jest jak najbardziej prawdziwa. I w tym przypadku ten pierwszy raz okazał się być dla mnie najtrudniejszą barierą do przełamania. A potem to już z górki… wisząc na linie zjeżdżałam w dół. I tak z każdą chwilą strach zaczął zamieniać się w niezłą frajdę. Oczywiście kolejne schody zaczęły się przy pierwszej prawdziwej wspinaczce. Mój pierwszy kontakt ze skałą był dla mnie chyba tak wielkim przeżyciem, że czułam się jakbym była w transie – bo teraz zupełnie nie pamiętam tego momentu!


24 czerwca 2013

Lampiony szczęścia, czyli kolorowe marzenia wypuszczone w górę

21 czerwca każdego roku obchodzimy pierwszy dzień lata (przesilenie letnie). Wtedy właśnie dzień jest najdłuższy, a noc najkrótsza. Jest to tak zwana Noc Świętojańska (tak, to właśnie wtedy zakwita kwiat paproci). W tym roku, już po raz czwarty, w Poznaniu obchodzono Noc Kupały, której najważniejszym punktem programu jest wypuszczenie lampionów w niebo. Próbowano także pobić rekord Guinnesa w ilości lampionów unoszących się nad ziemią. 


Noc Kupały to słowiańskie święto ognia, wody, słońca i księżyca, urodzaju, płodności, radości i miłości, obchodzone w najdłuższy dzień roku. Tradycją było rozpalanie ognisk o zmroku i tańczenie wokół nich. Młode panny plotły wtedy wianki, które następnie rzucały do rzeki. Kawalerzy łowili je i odnajdywali wybrankę swego serca. Do tej tradycji w tym roku nawiązały także poznanianki – wiele dziewcząt plotło wianki, za które zresztą zostały nagrodzone przez prowadzącego. 


Tysiące poznaniaków, ale też i setki przyjezdnych z całego świata zebrało się w ten piątkowy wieczór nad Wartą, w okolicy mostu Chrobrego, aby wspólnie świętować i wypuścić wielobarwne ‘znicze’. Lampiony można było kupić w okolicy, za symboliczną opłatą  - 5zł. Według planu lampiony miały zostać wypuszczone ok. 22.00. Jednak już po godzinie 20.00 dało się zauważyć kilka światełek na niebie, a po 21 ludzie masowo zaczęli je wysyłać w powietrze, mimo iż nie było na to zezwolenia. Czy naprawdę tak ciężko było wytrzymać te kilkadziesiąt minut, aby wszyscy jednocześnie, po danym znaku puścili lampiony? Tym bardziej, że stanowiły one zagrożenie dla samolotów podchodzących do lądowania…  Jednak nie do wszystkich to dotarło. Trochę to przykre.


Wypuszczenie lampionu w powietrze to nie jest taka łatwa sprawa jak by się mogło wydawać. Wiele z nich wylądowało na ziemi, na trawie, w rzece... Trzeba było mieć naprawdę oczy dookoła głowy i bacznie patrzeć co się dzieje, bo palące się lampiony lecące na wysokości naszej głowy były dość powszechnym zjawiskiem.


Mimo wszystko jednak, widok tysięcy lampionów unoszących się nad ziemią i szybujących do nieba był naprawdę piękny i fascynujący. Zainspirowana kadrami z filmu animowanego „Zaplątani”, kiedy tylko dowiedziałam się o Nocy Kupały, niezwłocznie postanowiłam wziąć udział w tym wydarzeniu. Zobaczenie tych kolorowych światełek rozświetlających ciemne niebo było moim małym marzeniem. Tym bardziej cieszę się, że tam byłam i mogłam je spełnić. Ciekawa jestem, czy z każdym lampionem, który wzleciał tego wieczoru, poszybowały do nieba marzenia lub pragnienia osób, które go puszczały…

17 czerwca 2013

Wrocław, czyli polska stolica ciepła

Wrocław  jest polską stolicą ciepła, a wiosna zazwyczaj najszybciej przychodzi właśnie tam. W poszukiwaniu słońca, pogody i kolorów tęczy wracam do tego miasta. Do wielobarwnego Wrocławia …



Każdy dzień, a już szczególnie ten słoneczny i ciepły, jest doskonały na spacer po Wrocławiu.
Na początek proponuję Rynek. Z głównego dworca PKP czy PKS do centrum nie jest daleko, można więc od razu po przyjeździe udać się w stronę Rynku. Bo czyż te barwne, stare kamieniczki nie dodają koloru i uroku temu miejscu? Na Rynku można oczywiście dobrze zjeść, usiąść przy fontannie czy też poszukać krasnali… A no właśnie. Krasnale. Niejaki znak rozpoznawczy Wrocławia. Dokładnie nie wiadomo ile ich jest, bo wciąż ich liczba rośnie. Jeden dzień to chyba za mało na znalezienie ich wszystkich … :)

3 czerwca 2013

W urodzinowym nastroju, czyli zielone Czerwone Wierchy

Dzisiaj mija dokładnie rok od momentu kiedy napisałam pierwszego posta. Uległam pokusie i pewnego niedzielnego popołudnia założyłam bloga. Początkowo miała to być strona o podróżach oraz książkach, które często ze sobą zabieram jak gdzieś wyjeżdżam. Jednak szybko okazało się, że zdecydowanie bardziej wolę opisywać miejsca czy górskie wędrówki, niż recenzować książki. Dlatego też zdecydowałam się pisać tylko o książkach bezpośrednio związanych z tym co kocham najbardziej, czyli podróżami i górami. Będzie zatem trochę monotematycznie.

Pragnę podziękować wszystkim, którzy odwiedzają mojego bloga, którzy mnie wspierają w tym co robię, a najbardziej dziękuję tym, którzy motywują do dalszych działań, napełniają moją głowę kolejnymi pomysłami i marzeniami, są moją inspiracją.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...