13 marca 2015

Tatry w zimowej odsłonie, czyli wędrówka na Halę Gąsienicową

Góry zimą to dla mnie zupełnie inne góry niż latem. I bynajmniej nie chodzi tylko o trudności techniczne, czy zwiększone niebezpieczeństwo - to są sprawy oczywiste. Dla mnie, to właśnie dopiero zimą góry pokazują swój prawdziwy majestat. Gdy przykryte są płatami śniegu, z którego wystają gdzieniegdzie czarne skały. Taki widok budzi we mnie respekt. Dopiero wtedy zdaję sobie sprawę, z tego jak nic nieznaczącą istotą jest człowiek w obliczu gór. Ale wtedy też czerpię największą radość z ich przemierzania, z tego, że mogę tam być.


O tym, jakie niebezpieczeństwa czyhają na nas zimową porą w górach, co trzeba ze sobą zabrać na zimową wyprawę i o wszelkich innych kwestiach organizacyjnych napiszę jednak innym razem. Dzisiaj skupię się raczej na obrazie, nie na słowie. Jakoś tak się stało, że ostatnio bliższa jest mi fotografia, a przelanie myśli na ‘papier’ i ubranie ich w słowa przychodzi mi troszkę opornie. Bo czy tak naprawdę da się to wszystko opisać słowami? :)


To był jeden z bardziej wyjątkowych dni, jakiego zimą doświadczyłam w Tatrach. Wybraliśmy się na Halę Gąsienicową przez Boczań, a następnie nad Czarny Staw Gąsienicowy. Gdy byliśmy tam jesienią, wiał halny. Tym razem jednak panowała wyjątkowa cisza i spokój. Po prostu… żyć nie umierać! Chwilo trwaj! :) 



Wielki Kopieniec


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...