9 czerwca 2012

Giewont i Kasprowy, czyli góry z gitarą

Zakopane po raz kolejny! Gdzie indziej mogłabym być w czasie długiego weekendu?   : )
Prognozy pogody nie były za bardzo sprzyjające. Rano wstaliśmy bardzo opornie i dopiero około 10.00 zebraliśmy się do wyjścia. Plan następujący: Kuźnice - Kasprowy Wierch - Kopa Kondradzka - Przełęcz Kondracka  - Hala Kondratowa - Kuźnice. Tak więc ruszyliśmy!

Do Kuźnic na nogach, bo mieszkamy całkiem blisko. Kolejka do  kasy biletowej niezmiernie długa, jednak udało się nam jakoś przedostać na jej przód, i w rezultacie szybciej wyjechać. Pogoda całkiem sympatyczna – niebo trochę zachmurzone, ale słoneczko przedzierało się przez chmury. Podróż kolejką nie robi już na mnie takiego oszołamiającego wrażenia – w końcu jechałam nią już jakiś 5 raz. Ale widoki były naprawdę ładne. Przesiadka w Myślenickich Turniach, potem już sam Kasprowy. Pstrykamy kilka fotek i idziemy na górę pod obserwatorium. Tam jak zazwyczaj – bardzo wietrznie. Znowu zdjęcie, zdjęcia, zdjęcia. Potem już ok. 11.25 wkraczamy na czerwony szlak. Kierunek – Czerwone Wierchy. 

Ścieżka jest w porządku, na początku idzie się z górki, więc człowiek nie męczy się tak bardzo. Widoki – imponujące. Na wprost widać Kopę Kondracką i Małołączniak, po prawej stronie Giewont, z lewej – Tatry Słowackie. W tyle zostawiamy Kasprowy Wierch, a w oddali można dostrzec Świnicę i Krywań . Jest naprawdę pięknie. Będąc może w połowie trasy na Kopę Kondracką spotykamy niecodziennych turystów – dwóch mężczyzn i pana Witka (Witold Szymański; gość z Atlanty). Zgadnijcie co robił pan Witek? Grał na gitarze i śpiewał piosenki. Zafascynowana tym widokiem zaczęłam robić mu zdjęcia i nagrywać filmik. Wtedy panowie zaprosili mnie do zdjęcia z panem Witkiem. Tak więc zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i ruszyliśmy dalej. Panowie akuratnie ruszyli zaraz za nami. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że zmierzamy w tym samym kierunku. Panowie jednak mieli zamiar z Kopy Kondradzkiej iść na Giewont i dopiero potem  zejść do Kuźnic. Przekonali nas abyśmy im towarzyszyli. Atmosfera była bardzo sympatyczna, więc czemu nie?! 

Wkrótce pora na mały odpoczynek. Pan Witek spotyka turystki, które także odpoczywają, i zaczyna grać na gitarze. To samo dzieje się kiedy wchodzimy na Kopę Kondracką – wszyscy stojący na szycie są zaabsorbowani osobą pana Witka. Część z nich nawet rozpoznaje go - w końcu jest dosyć znanym artystą ulicznym i grał też wielokrotnie dla Jurka Owsiaka na WOŚP (ma nawet honorowy medal), uczestniczył w wielu programach w TV.  Na Kopie kończy się też czerwony szlak. 
Potem idziemy w stronę Przełęczy szlakiem żółtym. Tam znowu piękne widoki, szczególnie na Tatry Słowackie. W oddali widać też Kasprowy. Czasem aż trudno uwierzyć, że tak daleką drogę się stamtąd przebyło. Z Przełęczy już na Giewont szlakiem niebieskim. Droga minęła dosyć szybko – z małymi tylko postojami na fotki. Potem dłuższa chwila na szczycie. Rzeczywiście fascynujący krajobraz. Widać Kościelisko, Zakopane i inne sąsiadujące miejscowości, część Tatr Zachodnich, ponownie Małołączniak, Kondradzką Kopę, w oddali Tatry Słowackie, Kasprowy Wierch, Świnica, Krywań. Kiedy byłam na Giewoncie latem widziałam tylko mgłę. Teraz wiem, ile straciłam.  

Z Giewontu ponownie na Przełęcz, a stamtąd już dalej niebieskim szlakiem na Halę Kondratową. Tutaj już moje nogi, a w szczególności stopy dały się we znaki. Nie lubię schodzić z gór, zdecydowanie bardziej wolę wchodzić. Ale za to lubię to uczucie zmęczenia, kiedy wiem ile mam już za sobą i ile mnie to kosztowało, żeby osiągnąć cel. Z Hali Kondratowej dalej niebieskim szlakiem do Kuźnic. Do tego ostatniego miejsca dotarliśmy ok. 18.20. Potem już tylko do ośrodka, krótki odpoczynek i na Krupówki. Patrząc stamtąd na Giewont oczywiście nie mogłam oprzeć się myśli "Hej, byłam tam!". 

Kolejka na Kasprowy Wierch



Moja opinia

Jeżeli chodzi o szlak, jest jak najbardziej godny polecenia. Jeden z piękniejszych, jakim dotąd szłam przez polskie Tatry. Teraz był na nim mały ruch turystów, jednak wiem, że latem te szlaki bywają zatłoczone – szczególnie w rejonie Giewontu. A propos Giewontu, wyjście na niego nie jest bardzo trudne, ale należy zachować ostrożność, szczególnie kiedy kamienie są wilgotne – łatwo się wtedy poślizgnąć. Ale oceniając całą wyprawę to piękne i rozległe widoki potrafią zapierać dech w piersiach, a sama ścieżka jest w porządku – w większości kamienista, gdzieniegdzie przy podejściach bywa stroma i potrafi zmęczyć, jednak jak to usłyszałam od jednej z turystek „Droga trochę męcząca, ale za to widoki rekompensują ten trud.” I jeszcze trochę prywaty: Wielokrotnie oglądałam zdjęcia Czerwonych Wierchów, Kasprowego, Giewontu w Internecie. Zawsze wyglądały tak pięknie i cudownie… Będąc teraz w górach, te widoki ukazały mi się na żywo – i uwierzcie mi, że były dużo piękniejsze niż na fotografiach! Poza tym, góry to jedyne miejsce gdzie zasada „nie patrz w tył, nie oglądaj się za siebie” zostaje obalona. Czasem naprawdę warto przystanąć i obrócić się o 180° po to, aby zobaczyć jak wiele jest już za nami lub po prostu popatrzeć na górskie szczyty. 


Lekcja życia, czyli o tym jak nieznajomy staje się znajomym

Wychodząc rano w góry nie spodziewałam się, ze ten dzień będzie taki pełen przygód. Przez czysty przypadek (choć może tak właśnie miało się stać, któż to wie?) spotkaliśmy na szlaku nieznajomych, trójkę niezwykłych nieznajomych jak się potem okazało. Jeden z gitarą – uliczny śpiewak, z zawodu ogrodnik, pracujący ciężko fizycznie, będący jednocześnie obieżyświatem otwartym na ludzi, nie przejmującym się sobą i swoim wizerunkiem – grał i śpiewał dla innych. Można go nazwać wolnym człowiekiem, który żyje tak jak chce, tak jak lubi, realizuje siebie, ma pasje. Przyszło mu za to zapłacić pewną cenę, jednak teraz wygląda na spełnionego człowieka. Nie należy go oceniać po pozorach, bo można się bardzo rozczarować … !
Pozostali dwaj panowie to mieszkańcy Dublina, podróżnicy i pasjonaci fotografii. Też otwarci na świat i ludzi. Historia ich życia jest niezwykła – obfita w podróże stopem w różne miejsca na świecie, czy zdobywanie wysokich szczytów górskich. Wszyscy trzej to naprawdę twardzi faceci.
Niewinna rozmowa turystów na szlaku przerodziła się we wspólną wyprawę. Zaowocowała miłym towarzystwem, pięknymi zdjęciami, niezapomnianymi wspomnieniami. Jednak ja jestem takiego zdania, że każda napotkana osoba, z którą nawiązujemy jakiś kontakt daje nam coś od siebie, uczy nas czegoś nowego i my także jej coś dajemy. Osobiście spotkanie tych ludzi wiele mi dało, i już czuje że nieco zmieniło moje postrzeganie świata. 









Zdjęcia, zdjęcia, jeszcze więcej zdjęć!

Kasprowy Wierch - obserwatorium meteorologiczne 

Widok z Kasprowego - Tatry Słowackie i Czerwone Wierchy

Widok z Kasprowego - szlak w kierunku Świnicy, a w oddali ten właśnie szczyt

Widok z Kasprowego - Giewont


Kasprowy Wierch - obserwatorium meteorologiczne 

Widok z czerwonego szlaku

Ja, a w tle Tatry Słowackie


Ponownie ja, a za mną też Tatry Słowackie

Widok ze szlaku Czerwonych Wierchów

Po prawej fragment szlaku, w tle Tatry Słowackie

Czerwone Wierchy, w tle po prawej stronie - Świnica, po lewej Kasprowy

Widok z Kopy Kondrackiej 

Również widok z Kopy Kondrackiej

Widok z Kopy Kondrackiej na Małołączniak


Ja z gitarą i kapeluszem pana Witka, w tle Giewont

Giewont - widok z żółtego szlaku, po prawej pan Witek

W drodze na giewont 


Krzyż na Giewoncie

W drodze na Giewont - widok na Kopę Kondracką

Fragment szlaku na Giewont
Na Giewoncie - widok na Zakopane, Kościelisko, itd...
Krzyż na Giewoncie i pan Witek z gitarą

Widok z Giewontu


3 komentarze:

  1. Góry. Tęsknię za nimi. W Polsce najbardziej kocham Pieniny. Miliony wspomnień...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety JESZCZE nie byłam w Pieninach : (

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratuluję udanej wycieczki i życzę dalszego rozwoju górskiej pasji. :) Tatry wydają się niewielkie, ale i tak jest tam mnóstwo wspaniałych tras do poznania...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń