20 sierpnia 2013

Rysy, czyli wyżej w Polsce już się nie da!

Rysy to najwyższy szczyt w Polsce. Wznosi się na wysokość 2499 m n.p.m. (wierzchołek Polski), natomiast najwyższy wierzchołek (słowacki) na wysokość 2503 m n.p.m. Trzeci wierzchołek leży także po stronie słowackiej, jest najniższy – 2473 m n.p.m. Nazwa szczytu pochodzi zapewne od charakterystycznej rysy (żlebu) przecinającej wierzchołek.  Szczyt ten jest najwyższym w Tatrach, na który prowadzi szlak turystyczny. Rysy należą do Korony Gór Polski, Korony Tatr oraz Korony Europy.  Już od dłuższego czasu moim celem i marzeniem było wejść właśnie na ten szczyt. Teraz udało mi się zrealizować mój plan.


Szlak: czerwony
Cel: Rysy                
     
Na Rysy można dostać się w dwojaki sposób: albo szlakiem czerwonym od Morskiego Oka, albo szlakiem o tym samym kolorze jednak prowadzącym od strony słowackiej przez przełęcz Waga.
Jako że na czas pobytu w Tatrach byłam zameldowana w zakopiańskim pensjonacie, wybrałam opcję z Palenicy Białczańskiej przez Morskie Oko (1395 m n.p.m.), Czarny Staw (1580 m n.p.m.) oraz Bulę pod Rysami (2054 m n.p.m.).





Wyruszyliśmy rankiem, powiedziałabym że stosunkowo późno, bo ok. 6.40 z Palenicy. Jednak udało nam się podgonić czas na asfaltowej ścieżce, której szczerze nie lubimy i nie cierpimy. Jest po prostu nudna i dłuży się niemiłosiernie. Tak więc zamiast przepisowych 2h 20minut, nad Morskie Oko doszliśmy w 1,5h. Opłacało się być zaraz po 8 w rejonie schroniska – wszystko było takie świeże i wolne od turystów, którzy w późniejszych godzinach odwiedzają to miejsce tak samo licznie jak zakopiańskie Krupówki. Zdecydowaliśmy się jednak zrobić dłuższy odpoczynek przy Czarnym Stawie, gdzie panował jeszcze większy spokój, a góry były jakby bliżej …


Stamtąd już czerwonym szlakiem – kierunek Rysy. Początkowo obchodzimy Czarny Staw – od tej ‘drugiej’ strony wygląda o niebo lepiej! Potem ścieżka zaczyna już wić się zygzakiem w górę. Jest dobrze oznakowana, prowadzi po dość wysokich kamieniach, momentami dosyć wyślizganych (co dało się odczuć szczególnie przy późniejszym zejściu).  Do Buli pod Rysami, która znajduje się mniej więcej w połowie drogi, szlak jest zacieniony, dopiero potem idzie się w słońcu, a raczej pod słońce, które nie raz utrudnia widoczność szlaku i przygrzewa zanadto w głowę.


Od Buli pod Rysami powoli zaczynają się zatory – no cóż, jest słoneczny sobotni poranek, środek długiego weekendu – na Rysy ciągną tłumy ludzi. Zaczynają się sztuczne ułatwienia – łańcuchy. Na początku  jest ich niewiele, lecz pod koniec są one dosyć gęsto rozmieszczone. Ułatwiają przejście cięższych fragmentów, jednak powodują też zatory (szczególnie podczas schodzenia – trzeba minąć się z osobami wchodzącymi na szczyt, co bywa kłopotliwe).  Najcięższy jest ostatni fragment, tuż przed samym szczytem, kiedy wchodzimy na grań. Tam tworzą się już ogromne kolejki i trzeba wystać swoje zanim zdobędzie się upragniony szczyt i do tego  pokonać wąską półkę skalną (ubezpieczoną łańcuchem).