Zakopane po raz kolejny! Gdzie indziej
mogłabym być w czasie długiego weekendu? : )
Prognozy pogody nie były za bardzo sprzyjające. Rano wstaliśmy bardzo opornie i
dopiero około 10.00 zebraliśmy się do wyjścia. Plan następujący: Kuźnice - Kasprowy
Wierch - Kopa Kondradzka - Przełęcz Kondracka - Hala
Kondratowa - Kuźnice. Tak więc ruszyliśmy!
Do Kuźnic na nogach, bo mieszkamy
całkiem blisko. Kolejka do kasy
biletowej niezmiernie długa, jednak udało się nam jakoś przedostać na jej
przód, i w rezultacie szybciej wyjechać. Pogoda całkiem sympatyczna – niebo trochę
zachmurzone, ale słoneczko przedzierało się przez chmury. Podróż kolejką nie
robi już na mnie takiego oszołamiającego wrażenia – w końcu jechałam nią już
jakiś 5 raz. Ale widoki były naprawdę ładne. Przesiadka w Myślenickich
Turniach, potem już sam Kasprowy. Pstrykamy kilka fotek i idziemy na górę pod
obserwatorium. Tam jak zazwyczaj – bardzo wietrznie. Znowu zdjęcie, zdjęcia,
zdjęcia. Potem już ok. 11.25 wkraczamy na czerwony szlak. Kierunek – Czerwone Wierchy.
Ścieżka jest w porządku, na początku idzie się z górki, więc człowiek nie męczy
się tak bardzo. Widoki – imponujące. Na wprost widać Kopę Kondracką i
Małołączniak, po prawej stronie Giewont, z lewej – Tatry Słowackie. W tyle
zostawiamy Kasprowy Wierch, a w oddali można dostrzec Świnicę i Krywań . Jest
naprawdę pięknie. Będąc może w połowie trasy na Kopę Kondracką spotykamy
niecodziennych turystów – dwóch mężczyzn i pana Witka (Witold Szymański; gość z Atlanty). Zgadnijcie co robił pan
Witek? Grał na gitarze i śpiewał piosenki. Zafascynowana tym widokiem zaczęłam
robić mu zdjęcia i nagrywać filmik. Wtedy panowie zaprosili mnie do zdjęcia z panem
Witkiem. Tak więc zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcie i ruszyliśmy dalej.
Panowie akuratnie ruszyli zaraz za nami. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że
zmierzamy w tym samym kierunku. Panowie jednak mieli zamiar z Kopy Kondradzkiej
iść na Giewont i dopiero potem zejść do Kuźnic.
Przekonali nas abyśmy im towarzyszyli. Atmosfera była bardzo sympatyczna, więc
czemu nie?!
Wkrótce pora na mały odpoczynek. Pan Witek spotyka turystki, które
także odpoczywają, i zaczyna grać na gitarze. To samo dzieje się kiedy wchodzimy
na Kopę Kondracką – wszyscy stojący na szycie są zaabsorbowani osobą pana
Witka. Część z nich nawet rozpoznaje go - w końcu jest dosyć znanym artystą
ulicznym i grał też wielokrotnie dla Jurka Owsiaka na WOŚP (ma nawet honorowy
medal), uczestniczył w wielu programach w TV. Na Kopie kończy się też czerwony szlak.
Potem
idziemy w stronę Przełęczy szlakiem żółtym. Tam znowu piękne widoki,
szczególnie na Tatry Słowackie. W oddali widać też Kasprowy. Czasem aż trudno
uwierzyć, że tak daleką drogę się stamtąd przebyło. Z Przełęczy już na Giewont
szlakiem niebieskim. Droga minęła dosyć szybko – z małymi tylko postojami na
fotki. Potem dłuższa chwila na szczycie. Rzeczywiście fascynujący krajobraz.
Widać Kościelisko, Zakopane i inne sąsiadujące miejscowości, część Tatr
Zachodnich, ponownie Małołączniak, Kondradzką Kopę, w oddali Tatry Słowackie,
Kasprowy Wierch, Świnica, Krywań. Kiedy byłam na Giewoncie latem widziałam
tylko mgłę. Teraz wiem, ile straciłam.
Z
Giewontu ponownie na Przełęcz, a stamtąd już dalej niebieskim szlakiem na Halę
Kondratową. Tutaj już moje nogi, a w szczególności stopy dały się we znaki. Nie
lubię schodzić z gór, zdecydowanie bardziej wolę wchodzić. Ale za to lubię to
uczucie zmęczenia, kiedy wiem ile mam już za sobą i ile mnie to kosztowało,
żeby osiągnąć cel. Z Hali Kondratowej dalej niebieskim szlakiem do Kuźnic. Do
tego ostatniego miejsca dotarliśmy ok. 18.20. Potem już tylko do ośrodka,
krótki odpoczynek i na Krupówki. Patrząc stamtąd na Giewont oczywiście nie mogłam oprzeć się myśli "Hej, byłam tam!".
|
Kolejka na Kasprowy Wierch |