Tegoroczne Boże Narodzenie minęło nadzwyczaj szybko i … wiosennie. Na zewnątrz ciepło, słonecznie i ani znaku zimy. Powoli zaczynam zapominać o mroźnych i białych Świętach. Ciężko się przestawić i poczuć wyjątkową atmosferę tego czasu, kiedy o Bożym Narodzeniu przypomina tylko woń pieczonych pierników i kuchenne blaty pełne pierogów. W odnalezieniu niezwykłości Świąt pomógł mi wyjazd do Alzacji słynącej z najpiękniejszych targów świątecznych. Przejdźmy się zatem po jednym z tegorocznych jarmarków w Strasburgu…
Przyznam szczerze, że lubię tego rodzaju jarmarki świąteczne – duże, kolorowe, z tysiącem światełek, tętniące życiem. One mają coś w sobie. Drewniane stragany nie tylko są ozdobą dużych placów czy mniejszych uliczek, ale oferują też szeroki świąteczny asortyment – poczynając od standardowych ozdób świątecznych, kończąc na ręcznie wykonanych obrazach, obrazkach, bombkach i innych drobiazgach przykuwających naszą uwagę.
Oczywiście nie byłoby jarmarku bez licznych stoisk z lokalnymi przysmakami. I tak mamy rozmaite ciastka, ciasteczka, owoce w czekoladzie, francuskie specjały takie jak creps (naleśniki – gorąco polecam!) czy sery, wonne herbaty i tysiące innych kuszących smakołyków i przypraw.
W tym roku w Strasburgu można było znaleźć 10 targów rozmieszczonych w centrum miasta. Moim ulubionym stał się kiermasz przy katedrze. Nigdy jeszcze nie piłam tak dobrego vin chaud (grzaniec) jak tam! Niskoprocentowe rozgrzewało głównie swoją wysoką temperaturą, niemniej jednak jego smak był wyśmienity! Do wyboru dwa rodzaje – białe i czerwone. Nic nie przebije aromatu białego wina… Tak, do dzisiaj pamiętam TĄ woń i TEN smak, po którym pozostał mi tylko kubeczek… :)
Poniżej jeden z moich ulubionych elementów – karuzela. Frajda dla dzieciaków i dla mojego oka także.
Kiedy wydaje nam się, że opuściliśmy już dany jarmark na dobre, za chwilę zza zakrętu, czy po przejściu kolejnej uliczki wyłoni się kolejny! W ten sposób można przemaszerować całe centrum miasta i jego okolice. Najlepiej wybrać się na spacer już o zmroku. Panuje wtedy zupełnie inna atmosfera, a stragany wyglądają bardziej magicznie gdy oświetlają je kolorowe światełka.
Wąskie uliczki, drewniane, różnokolorowe okiennice przepełnione świątecznymi ozdobami w postaci pluszaków, mikołajów, czy bombek to świąteczna codzienność (a może wyjątkowość?) Strasburga. Kiedy po raz pierwszy weszłam w jedną z nich, moje wytrzeszczone oczy non stop spoglądały na to, co dzieje się ponad mną. No cóż, taka już jestem - lubię świecidełka i tysiące ozdób. :)
Nie przeszkadzało mi wcale to, że wybrałam się do Strasburga już po Świętach. Może wtedy powietrze było jeszcze bardziej nasączone tą świąteczną magią… Wygląda na to, że z Alzacji już niedaleko do krainy bajek… :)
Wygląda pięknie! Mam nadzieję, że wyjazd się udał. Zazdroszczę, bardzo.
OdpowiedzUsuńTak, wyjazd jak najbardziej udany! :)
UsuńCuda i cudeńka! :)
OdpowiedzUsuńTysiące cudeniek! :)
UsuńCudna świąteczna atmosfera!
OdpowiedzUsuńDokładnie tak! :)
UsuńTeż uwielbiam wszelkie jarmarki - zwłaszcza te bożonarodzeniowe. Kolorowe, smakowite, pachnące, są pięknym elementem świątecznego czasu. Jestem fanką grzanego wina i powiem Ci szczerze, że białego jeszcze nie piłam. Wszędzie jest czerwone, sama jak sobie przyrządzam to też czerwone tylko. Więc mam nadzieję, że kiedyś spróbuję białego.
OdpowiedzUsuńGorąco polecam białe! Dla mnie zdecydowanie bardziej smaczniejsze niż czerwone. :)
UsuńJa mam w sobie dużo z dziecka, pewnie bym się tam odnalazła.
OdpowiedzUsuńZ pewnością każdy znajdzie tam coś dla siebie :)
Usuń