Zachęcona
ostatnią recenzją „Samsary” na sąsiednim blogu, bez chwili wahania wybrałam się
do kina na projekcję tego filmu. Był piątek wieczór, a na sali siedziały trzy
osoby, w tym ja.
„Samsara”
to film dokumentalny, swego rodzaju reportaż, efekt pięcioletniej podróży po 25
krajach świata. Ujęcia przenoszą nas między innymi do Chin, Japonii, Arabii Saudyjskiej,
Tajlandii czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
„Samsary”
nie można przyrównywać do innych filmów, gdyż jest on wyjątkowy i po prostu
inny niż wszystkie. Opowiada o świecie, o naturze, o ludziach, ich tradycjach,
wierzeniach. Każda historia to około 2-3 minutowy fragment filmu. Każdy
fragment różni się od siebie nie tylko miejscem, ale także bohaterem i sensem danego
epizodu. Z przepełnionych bogactwem i nowoczesnością miejsc przenosimy się do tych,
gdzie panuje bieda. Widoczny jest kontrast na wielu płaszczyznach. Wszystko
jednak układa się w pewną analogię, całość, prezentującą nie do końca znane
oblicze naszej planety. Stale przeobrażającej się ludzkiej mentalności i natury
pozostającej wciąż niewzruszoną na ludzkie poczynania.
W filmie nie pada ani jedno słowo, nie ma ani
jednego napisu. Dlatego tak niezmiernie ważną rolę odgrywa dźwięk oraz obraz.
Muzyka zdecydowanie sprzyja klimatom pokazywanych miejsc, pozwala także
stworzyć odpowiednią atmosferę. Jednak najważniejszy jest obraz. Powiem
szczerze, że przez cały film siedziałam
i (dosłownie!) gapiłam się w ekran mając
wytrzeszczone oczy. Tak bardzo chciałam pojąć i zapamiętać poszczególne obrazy.
Niezwykle barwne kolory oraz kompozycja kadru przyciągały wzrok.
Sceny,
które najbardziej utkwiły mi w pamięci to obleganie Świętego Meczetu w Mekce, proces produkcji żelazka czy innych
przedmiotów w chińskiej fabryce, taniec więźniów w pomarańczowych strojach. Duże
wrażenie zrobił też na mnie wybuchający wulkanu na początku filmu oraz
przewijający się motyw mnichów tworzących obraz, a na końcu niszczących swoje
dzieło. Mojej uwadze nie uszły też postacie robotów do złudzenia przypominających
prawdziwych ludzi.
Po
wyjściu z kina w głowie miałam pełno niepoukładanych myśli. Czułam, że pojmuję
świat jeszcze mniej niż wcześniej. Pojawiły się tysiące pytań, marzeń, chęć
zwiedzenia i poznania świata, który wydaje mi się teraz jeszcze bardziej tajemniczy
niż wcześniej.
Jedno
z bardziej nurtujących pytań, które zadaje sobie zawsze po obejrzeniu danego
filmu, to jaki był zamysł autora, co chciał nam
przekazać, jakie wartości podkreślić? Tym razem zaczęłam od dokładnego
rozważenia tytułu filmu. Samsara, odnoszący się do filozofii indyjskiej termin
oznaczać może świat pełen cierpienia, w którym istnieje konieczność
nieustannego odradzania się, czy też nieustanne wędrowanie. Nawiązując do
filmu, rzeczywiście ukazana jest tam wędrówka, nie tyle wśród różnych wcieleń,
ile wśród różnych ludzi, w odmiennych zakątkach świata. Co jeszcze było celem
reżysera? Może chęć nakłonienia odbiorców do głębszej refleksji nad życiem,
światem, przykładaniu większej uwagi do szczegółów, dostrzeganiu detali i
niezwykłości w pozornie prostych, codziennych obrazach? Na to pytanie chyba
każdy ma swoją odpowiedź. Zatem jakie są wasze odczucia po obejrzeniu tego
filmu?
Jeśli
jeszcze nie oglądaliście „Samsary” to zróbcie to jak najprędzej! Oglądnięcie
tego filmu w domowym fotelu i na komputerze bądź w telewizorze to nie będzie to
samo co w kinie. Acha, i koniecznie nie bierzcie ze sobą coca-coli czy
popcornu. Gwarantuję, że nie upijecie ani łyka, a wasza ręka ani razu nie sięgnie
do pudełka z popcornem.
„Samsara” nie jest pierwszym dziełem Rona Frickie'go. Dwadzieścia lat temu ukazało się jego dzieło „Baraka”, które jest oparte na tej samej zasadzie co „Samsara”. Jeszcze nie miałam przyjemność go obejrzeć, ale z pewnością to zrobię. : )
Ja po Samsarze byłam bardzo zadowolona, że poszłam sama. Nie chciałabym po tym filmie z nikim rozmawiać a tak to miałam czas na przetrawienie... Samsara to genialny film i szczerze mówiąc zrozumiałam w nim co religia robi z ludźmi... Ci ludzie w mekce byli przerażający i to ich zachowanie niczym roboty. Nie zdawałam sobie sprawy, że tak to wygląda w skali masowej...
OdpowiedzUsuńSamsara jest niesamowita podobnie jak Baraka 20 lat wcześniej ..
OdpowiedzUsuńa jest jeszcze wcześniejszy film Ron'a Fricke 'Chronos' oparty na 'time lapse' fotografi - niezwykłe przeżycie
http://www.youtube.com/watch?v=ckC8_aO-0zE
a 30 lat temu powstał Powaqqatsi z muzyką Philipa Glassa
http://www.youtube.com/watch?v=sNVTmWRcUbY
też bardzo warto zobaczyć
piękny blog podróżniczy
serdecznie pozdrawiam i życzę wielu inspirujących podróży
Dziękuję bardzo za opinię oraz za linki. Niestety nie oglądałam JESZCZE filmu "Baraka", ale myślę, że za niedługo się z nim zmierzę. :)
Usuń