22 lutego 2013

Coś z górskiej półki, czyli „GórFanka” dla stęsknionych gór

Mgła, mgła i sypiący śnieg. Taki właśnie monotoniczny widok rozpościera się nad moim miastem. Zaledwie i nieprzerwanie od dwóch tygodni. I ani jednego promienia słońca. Szaro, buro i ponuro. Pogoda jednak potrafi przygnębić …

W takie gorsze dni wracam wspomnieniami do tych lepszych oglądając zdjęcia i przywołując konkretne zdarzenia. Czasem też sięgam po jakąś książkę. Ostatnio mam ich całą stertę do przeczytania. Na jej szczycie tej sterty jakoś tak znalazła się „GórFanka” Anny Czerwińskiej. I bardzo dobrze się złożyło, bo już od prawie miesiąca nie byłam w górach i zdaje się, że już trochę zatęskniłam… Zatem wzięłam tą lekturę i zaczęłam się w nią zagłębiać z przyjemnością.

Najpierw słów kilka o autorce. Anna Czerwińska to znana polska alpinistka i himalaistka. Zdobyła wiele ośmiotysięczników, a także Koronę Ziemi. Jako druga Polka stanęła na Mount Evereście (2000r.), i co ciekawe, była najstarszą kobietą, która zdobyła ten szczyt. Swoje przygody i doświadczenie postanowiła opisać w serii książek zatytułowanych „GórFanka”.  Jak na razie powstały cztery publikacje: „Moje ABC w skale i lodzie”, „Na szczytach Himalajów”, „W Karakorum 1979-1986” oraz „GórFanka powraca w Karakorum”.


Jakoś tak niefortunnie się złożyło, że zamiast zacząć od początku, ja zaczęłam od końca, czyli od ostatniej części - „GórFanka powraca w Karakorum”. A to za sprawą tego, że to właśnie tę książkę znalazłam w moim gwiazdkowym prezencie….

W tej książce autorka opisuje wyprawę na Gasherbrum II, Gasherbrum I oraz dwie próby zdobycia K2. W posłowie znajduje się również relacja Darka Załuskiego ze zdobycia K2 w 2011r. Książka zawiera szczegółowe informacje odnośnie organizacji takich wysokogórskich wpraw, pokazuje poszczególne momenty wspinaczki, trudności na trasie. Autorka pisze o miejscach, w których rozpoczyna swoje zmagania z daną górą, pozwala nam poznać współtowarzyszy wypraw, opowiada o sprzęcie, o aklimatyzacji, o walce o własne przetrwanie. Książka zawiera jednak  nie tylko informacje czysto techniczne i suche fakty. Jest w niej pełno uczuć i emocji towarzyszących alpinistce podczas wspinaczki. Mówi ona o trudnościach pokonywania pewnych barier, zmierzenia się z górami jako groźnym żywiołem. Mówi też o śmierci, której człowiek, szybko i niespodziewanie, może paść ofiarą.  Anna Czerwińska do Karakorum powróciła po  dłuższej przerwie spowodowanej urazem do tych gór. Gór Karakorum, które pochłonęły tak wiele bliskich jej osób (tragiczny sezon 1986 pod K2).


Książka pełna jest pięknych fotografii dokumentujących wyprawy pani Anny. Poczynając od wspaniałych krajobrazów, kończąc na zdjęciach ukazujących codzienność życia i trudności w czasie wspinaczki (hm, czy w ogóle można powiedzieć o codzienności życia będąc w górach?!). Jako, że jestem osobą, która nierzadko ma problemy z wyobrażeniem sobie czegoś, więc taka ilość zdjęć, obrazująca wiele szczegółów, zadziałała na mnie bardzo pozytywnie i pozwoliła nacieszyć wzrok.


Przyznam szczerze, że zupełnie inaczej czytało mi się tą książkę w momencie, kiedy te pierwsze zimowe wyjścia w góry miałam już za sobą (co prawda tylko w Tatry i Sudety, ale jednak!). Wcześniej, czytając inne książki o podobnej tematyce, nie do końca potrafiłam zrozumieć pewne rzeczy. Jednak kiedy sama nabyłam trochę doświadczenia, to od razu nabrałam większego respektu do takich poważnych, wysokogórskich wypraw. Mimo wszystko, wciąż są zagadnienia, których nie potrafię zrozumieć – mam za mało obycia w tych kwestiach. Dlatego też książki takie jak ta są dla mnie źródłem wiedzy z pierwszej ręki. Myślę, że wkrótce sięgnę po inne odsłony „GórFanki”.


Po górach nie tylko się spaceruje, nie tylko się wspina, nie tylko się je ogląda i podziwia.
Warto czasem też o nich posłuchać, poczytać. Poznać je z innej strony...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz