Krótko o Taizé
Taizé to burgundzka wioska położona na południu
tego rejonu. Znajduje się tam międzynarodowa wspólnota, gdzie przyjeżdżają
ludzie z całego świata – ci młodzi i starsi, samemu, z przyjaciółmi czy z rodziną. Wspólnota
została założona pod koniec pierwszej
połowy XX w. przez brata Rogera Schütza. Od końca lat 50. XX wieku młodzi ludzie mogą
tam przyjeżdżać i brać udział w
cotygodniowych spotkaniach modlitewno-refleksyjnych. Wiele z nich podejmuje
również pracę na rzecz wspólnoty. Najwięcej ludzi przybywa tam w okresie wakacji – wtedy liczba osób waha
się od ok. 3000 do nawet ok. 5000. Jednak do Taizé można zawitać kiedy tylko ma
się ochotę.
Jak wygląda dzień w Taizé?
Na dobry początek dnia, około godziny 8.15 odbywa się
modlitwa poranna. Zaraz po niej jest śniadanie. O 12.20 ponownie modlitwa
– tym razem południowa. Bezpośrednio po niej następuje obiad. Około godziny
17.15 pora na herbatkę i coś słodkiego. Około godziny 17.45 od poniedziałku do
piątku (w soboty o 15.15) odbywają się też spotkania tematyczne. O 19.00 kolacja. Po posiłku,
czyli około 20.30 ma miejsce ostatnia już modlitwa, czyli ta wieczorna. Po niej
większość młodych ludzi udaje się do Oyaka głównie po to, aby kupić coś do
picia czy przekąszenia, a potem pobawić się trochę z innymi zaprzyjaźnionymi
osobami słuchając gitary lub grając w grupowe gry. Oyak zamykają ok. 23.30 i
wtedy następuje też cisza nocna. Należy więc udać się albo do miejsca, gdzie
jest się zakwaterowanym, albo do kościoła.
Oyak nocą |
Wieczorne zabawy i śpiewy w Oyaku |
Posiłki w Taizé
Ogólnie rzecz biorąc w Taizé są trzy główne posiłki
(śniadanie, obiad, kolacja) oraz przekąska, czyli herbata z ciastkiem.
Śniadanie to zazwyczaj jedna bułka (ale głodomorki mogą poprosić o dwie), kosteczka masła, dwie czekoladki i do
picia kakao lub herbata. Obiad składa się z czegoś na ciepło, kawałka
bagietki, serka, owocu, oraz ciasteczka. Kolacja to znowu coś na ciepło, bagietka,
serek, owoc, ciasteczko, i herbata rzecz jasna. Na obiad i kolację należy zabrać
ze sobą specjalne bloczki na posiłki, które dostaje się przy płaceniu za pobyt.
Jeżeli się go zapomni, to nic się nie dzieje - za ładny uśmiech i błysk w oczach posiłek i tak zostanie nam
wydany.
Kilka drobnych szczegółów: pije się z misek, a nie z kubków i je się tylko łyżką, a nie nożem i widelcem. A przy śniadaniu nie dostaniemy żadnego sztućca. Bułkę rozrywa się placami, papierkiem po maśle rozsmarowuje masło, wkłada w środek dwie czekoladni i voila. To mój sposób. Niezawodny. I bułka zawsze smakuje wyśmienicie! Naprawdę! Oczywiście znajdą się także i profesjonaliści, którzy zaopatrzą się w swój nóż, ale doprawdy czy to konieczne... :)
Wiele ludzi mówi, że te posiłki nie są wystarczające dla nich. I to fakt – porcje są rzeczywiście niewielkie, jednak mi osobiście starczały – były w sam raz. Po zakończeniu wydawania posiłku to, co pozostało w wielkich garach jest przenoszone naprzeciwko kuchni, w miejsce tak zwanego ‘extra food’. Jeśli ktoś wciąż czuje "małego głoda", to może wziąć sobie dokładkę. Jednak czasami trzeba się spieszyć, bo extra food potrafi rozejść się w minutę. Jeszcze jedną ważną rzecz trzeba tutaj dodać – otóż do wykarmienia tam są setki osób więc żeby dostać posiłek to trzeba odstać swoje w ogromnej kolejce … Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Stanie w kolejce jest zawsze dobrym pretekstem do poznania nowych ludzi, czy rozmowy z już zaprzyjaźnionymi. A w nagrodę dostajemy jedzonko. :)
Kilka drobnych szczegółów: pije się z misek, a nie z kubków i je się tylko łyżką, a nie nożem i widelcem. A przy śniadaniu nie dostaniemy żadnego sztućca. Bułkę rozrywa się placami, papierkiem po maśle rozsmarowuje masło, wkłada w środek dwie czekoladni i voila. To mój sposób. Niezawodny. I bułka zawsze smakuje wyśmienicie! Naprawdę! Oczywiście znajdą się także i profesjonaliści, którzy zaopatrzą się w swój nóż, ale doprawdy czy to konieczne... :)
Wiele ludzi mówi, że te posiłki nie są wystarczające dla nich. I to fakt – porcje są rzeczywiście niewielkie, jednak mi osobiście starczały – były w sam raz. Po zakończeniu wydawania posiłku to, co pozostało w wielkich garach jest przenoszone naprzeciwko kuchni, w miejsce tak zwanego ‘extra food’. Jeśli ktoś wciąż czuje "małego głoda", to może wziąć sobie dokładkę. Jednak czasami trzeba się spieszyć, bo extra food potrafi rozejść się w minutę. Jeszcze jedną ważną rzecz trzeba tutaj dodać – otóż do wykarmienia tam są setki osób więc żeby dostać posiłek to trzeba odstać swoje w ogromnej kolejce … Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Stanie w kolejce jest zawsze dobrym pretekstem do poznania nowych ludzi, czy rozmowy z już zaprzyjaźnionymi. A w nagrodę dostajemy jedzonko. :)
Przykładowy obiad (źródło: http://pl.wikipedia.org/wiki/Wsp%C3%B3lnota_Taiz%C3%A9) |
Na czym polegają wprowadzenia biblijne i spotkania w grupach?
Wprowadzenia biblijne to nic innego jak czytanie i interpretowanie konkretnego fragmentu Pisma Świętego. Tu (jak i zresztą w pracy) są podziały wiekowe: 17-19; 20-24; 25-35 (mniej więcej jakoś tak). Ja byłam w grupie 17-19 i u mnie wyglądało to
tak, że zazwyczaj były scenki, które prezentowały daną historię. Scenki te były
wystawiane przez osoby z grupy - ochotnicy bądź "wybrańcy" wcielali się w konkretne postacie i w bardzo wesoły sposób prezentowały danych bohaterów powtarzając po bracie swoje kwestie. Następnie brat opowiadał trochę o zaprezentowanej historii i formułował pytania nad którymi warto by było potem się zastanowić. Nierzadko
też śpiewaliśmy piosenki – co okazywało się nie lada zabawą. Na pierwszym
spotkaniu, czyli w poniedziałek, nasza ogromna grupa została podzielona na
kilkanaście mniejszych liczących tak ok. 10-12 osób. Moje grupa akuratnie
liczyła 9 osób, jednak po kilku dniach jedna osoba się wykruszyła, a pod koniec jeszcze kolejne dwie. W mojej
grupce było 2 Hiszpanów, 2 osoby z Rumunii, 1 Szwed, 2 Holenderki i 2 Polki ( w
tym ja : D ). Bardzo sympatyczni ludzie.
A wracając do tematu to wprowadzenie biblijne trwa ok. 45 min. Potem otrzymuje
się kartki z danym fragmentem Biblii ( po angielsku i w ojczystym języku) i
idzie się gdzieś z grupką, siada w kółeczku i rozmawia. Właściwie
można rozmawiać o czym tylko się chce. U mnie było tak, że na początku
rozmawialiśmy trochę na temat fragmentu biblijnego, potem sugerowaliśmy się
pytaniami, które były umieszczone na kartce pod tekstem. Te pytania naprawdę
często były trafione i zmuszały do myślenia i nie zawsze były stricte związane
z religią. Poruszały na przykład temat przebaczania, problemów innych ludzi,
nas samych, itd. Oczywiście obowiązkowym punktem w programie podczas spotkań w
grupach były tak zwane ‘stupid games’. Dzięki nim można było trochę się oderwać
od rozmów, pośmiać i lepiej poznać. Czas takiego spotkania zależał tylko i
wyłącznie od grupy – mogło to być 10 minut, a mogła być godzina lub nawet
dłużej. Na ostatnim spotkaniu wszyscy wymieniliśmy się kontaktami oraz
zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie.
Wprowadzenie biblijne |
Praca we wspólnocie
Większość młodych ludzi przyjeżdżających do Taizé pracuje
na rzecz wspólnoty. Prace są przeróżne. Niektóre z nich to na przykład zmywanie
naczyń (małych lub dużych), praca przy rozdzielaniu żywności i przy podawaniu
posiłków, wynoszenie śmieci, sprzątanie toalet - tzw. "point five", praca w Oyaku w sklepie, opieka
nad dziećmi, sprzątanie kościoła,
podawanie śpiewników, praca w ‘welcome team’ (czyli sprawdzanie czy ludzie
wykonali swoje obowiązki typu obecność na wprowadzeniu biblijnym – ale ta praca
de facto polega tylko na tym że pyta się po prostu innych osób czy zrobiły to i
tamto) lub też ‘night welcome team’
(nadzór nad zachowaniem ciszy nocnej). Zapewne jest jeszcze więcej
możliwości, których ja nie poznałam. Do niektórych z tych prac można się
zgłosić na ochotnika i pracować tylko raz, a w innych jest stała ekipa i nie
bardzo można się do niej ‘wbić’.
Bardziej odpowiedzialne zadania pełnią tak zwani ‘permanenci’, czyli
osoby zostające tam na dłużej lub wolontariusze. Wbrew pozorom praca nie
jest niczym nieprzyjemnym – często
pracuje się w naprawdę miłym towarzystwie i zajęcie takie jak czyszczenie
toalet staje się przyjemnością! (wiem to ze sprawdzonych źródeł :) ). Nie raz słyszałam śpiewy i śmiechy tych ekip. Ja w tym roku myłam ogromne garnki, pudła i
inne olbrzymie naczynia - był to tak zwany Big Washing Up. Było całkiem
zabawnie – czasem się coś pogadało, Francuzi pośpiewali, czasem woda z prysznica poleciała nie w tą
stronę co trzeba, czasem pudełka, czy pokrywki runęły na ziemię … Tak, to był
naprawdę miły czas.
big washing up |
Jak wyglądają modlitwy?
Modlitwy (wbrew pozorom) są naprawdę bardzo przyjemne – i co
mnie zaskakuje, bardzo je polubiłam i z chęcią na nie uczęszczałam. Polegają
one na tym, że wszyscy ludzie zgromadzeni w kościele dostają śpiewnik z różnymi
pieśniami (są one ponumerowane). W trakcie modlitwy na ekranach pokazują się
numery pieśni, które są śpiewane. W śpiewniku znajduje się tekst w języku, w
którym śpiewa się dany utwór oraz tłumaczenia na inne języki (w tym także j.
polski), a także zapis nutowy. W czasie każdej modlitwy czytany jest odpowiedni
fragment pisma świętego – otrzymuje się też karteczkę z tym właśnie tekstem.
To, co na pierwszej modlitwie mnie zaskoczyło to to, że za każdym razem, mniej
więcej w połowie następuje około 10-minutowa cisza. W kościele znajduje się jakieś
3-4tys. ludzi i wszyscy milkną. Jest cisza. No dobrze, zdarzy się czasem, że ktoś kaszlnie lub kichnie. :) W czasie codziennej porannej modlitwy można tez przyjąć komunię
świętą. Jeżeli podejdzie się bliżej to
można otrzymać opłatek i zanużyć go w winie.
Najbardziej lubię moment, kiedy wszyscy śpiewają po polsku. Moją ulubioną pieśnią jest „Bóg jest miłością…”. To naprawdę niesamowite, kiedy ludzie z całego świata usiłują odpowiednio wymówić słowa i nasz polskie ą ę ż ł ś ć itd. i śpiewać w naszym ojczystym języku.
Po każdej wieczornej modlitwie jest możliwość porozmawiania z braćmi, czy też wyspowiadania się.
Prawie każdego dnia przychodziłam tez do kościoła bardzo późnym wieczorem – po to żeby popisać w pamiętniku i uporządkować myśli. Wiele osób tak robiło.
W sobotę też, w czasie wieczornej modlitwy wszyscy zgromadzeni w kościele zapalają świece, które otrzymuje się przy wejściu. Na początku bracia z przodu rozpalają kilka świec, a potem każdy odpala swoją świeczkę od kogoś innego - i tak oto ten płomień rozchodzi się między wszystkich. Naprawdę niezapomniane wydarzenie. Nie można go przeoczyć.
Najbardziej lubię moment, kiedy wszyscy śpiewają po polsku. Moją ulubioną pieśnią jest „Bóg jest miłością…”. To naprawdę niesamowite, kiedy ludzie z całego świata usiłują odpowiednio wymówić słowa i nasz polskie ą ę ż ł ś ć itd. i śpiewać w naszym ojczystym języku.
Po każdej wieczornej modlitwie jest możliwość porozmawiania z braćmi, czy też wyspowiadania się.
Prawie każdego dnia przychodziłam tez do kościoła bardzo późnym wieczorem – po to żeby popisać w pamiętniku i uporządkować myśli. Wiele osób tak robiło.
W sobotę też, w czasie wieczornej modlitwy wszyscy zgromadzeni w kościele zapalają świece, które otrzymuje się przy wejściu. Na początku bracia z przodu rozpalają kilka świec, a potem każdy odpala swoją świeczkę od kogoś innego - i tak oto ten płomień rozchodzi się między wszystkich. Naprawdę niezapomniane wydarzenie. Nie można go przeoczyć.
Sobotnia modlitwa ze świecami |
Za niedługo
pojawią się też kolejne posty z następnymi wspomnieniami, faktami i przydatnymi
informacjami na temat tego miejsca.
a już się bałam, że się nie doczekam na tą opowieść... Aż nabrałam ochoty aby się tam wybrac. Nie napisałaś tylko jakie warunki mieszkaniowe ;) Wogóle jedziemy do Wrocka, obczaj na fb;D
OdpowiedzUsuńkochana będą jeszcze kolejne posty i tam będzie wszystko opisane : )
OdpowiedzUsuńa w kupon to myślę, że też zainwestuję
i do Taize zapraszam ze mną za rok! albo na spotkanie międzynarodowe! : ))
Bardzo mi się podobają Twoje wpisy o Taize, bardzo się cieszę, że tak fajnie przeżyłaś pobyt tam:) To moje źródło już od (o rany...) 12 lat... Teraz marzy mi się powrót tam z całą moją ferajną - tym razem do Olindy. Oby się udało:) Pozdrawiam serdecznie:) nada
OdpowiedzUsuń