28 maja 2014

Cluny, czyli jak po raz pierwszy jechałam autostopem

Marzy mi się długa podróż na stopa. I kiedyś na pewno to marzenie zrealizuje. Póki co postawiłam dopiero pierwszy kroczek do celu. W czasie pobytu w Taize udało mi się namówić dziewczyny, żebyśmy zastopowały do Cluny. Na szczęście nie dały się długo prosić. Tak więc miałyśmy już plan na wolne popołudnie. Bez problemu znalazłyśmy karton, pożyczyłyśmy markera i raz dwa napisałyśmy CLUNY. Następnie tup, tup, zaczęłyśmy schodzić do głównej ulicy, skąd chciałyśmy zacząć naszą przygodę. Przed nami szła grupka znajomych Polaków, którzy… także mieli zamiar stopować do Cluny. Już przed dojściem do głównej ulicy mijały nas samochody, więc nie próżnowałyśmy i kciuki poszły w ruch. I tak udało nam się załapać na transport. Miły pan z córką (obydwoje z Afryki) podwieźli nas do samego centrum miasteczka.



Wcześniej już raz byłam w Cluny, mniej więcej znałam więc miasteczko. Nasz czas był troszeczkę ograniczony, jednak wystarczająco długi by pozwolić sobie na spacer wśród ceglanych budynków oraz głównej promenady. 




Miałam ochotę na prawdziwego francuskiego croissanta, którego zdołałam sobie zamówić po francusku (po roku nauki tego języka :D ohh, jakaż byłam z siebie dumna!), dziewczyny z kolei wolały coś na ochłodę, czyli lody. Wybór lokalu był dosyć prosty, bo gdy tylko usłyszałyśmy zza rogu brzmienie harfy, od razu podążyłyśmy za słyszanymi nutami.  Oj, długo tam mogłybyśmy siedzieć wsłuchując się w piękną melodię graną przez pewnego Francuza. Uwielbiam brzmienie harfy. Takie delikatne i subtelne … 


23 maja 2014

Centrum Pompidou, czyli o kreatywności człowieka

Centre Georges Pompidou to muzeum sztuki współczesnej (Musée National d'Art Moderne). Tam także mieści się główna biblioteka Paryża (Bibliothèque publique d'information). Nazwa odnosi się do prezydenta Fracji, z inicjatywy którego utworzono centrum kulturalne na Plateau Beaubourg.  Jako, że ten punkt znalazł się w naszym repertuarze „must see in Paris”, pewnego południa (tak, tak trzeba się wyspać!) wybrałyśmy się właśnie tam.



Pierwszy raz byłam w tego rodzaju muzeum, jednak przyznam, że przypadło mi do gustu, choć jego wygląd zewnętrzny początkowo budził we mnie trochę kontrowersji. Białe, duże rury, kolorowe instalacje, wszystko takie surowe. Szybko doceniłam oryginalność wyglądu zewnętrznego, lecz nie do mnie końca przekonał, gdyż nie wkomponowuje się w okoliczne, typowe, paryskie kamienice.


Mówiąc szczerze na sztuce współczesnej się nie znam. Hmm… właściwie to na temat samej sztuki, też za dużo się nie wypowiem, gdyż nie pozostaje ona w kręgu moich głównych zainteresowań, nie posiadam też artystycznego obycia . Lubię jednak czasami pocieszyć oczy czymś estetycznym. Nie mam  żadnych, ale to żadnych! zdolności plastycznych (tak, to mama robiła za mnie prace na plastykę… :P), podziwiam zatem i doceniam piękne obrazy, a jeszcze bardziej cenię kreatywność i poszukiwanie nowatorskich, niekonwencjonalnych rozwiązań. Niektóre mnie zaskakują, wpatruję się w nie i zastanawiam, jak powstały i jakie niosą przesłanie; inne natomiast rozczarowują i natychmiast przenoszę wzrok na coś, co gwarantuje moim oczom większą satysfakcję.  


Muzeum znajduje się na 5 i 6 piętrze, najpierw trzeba więc przejść systemem „korytarzy-rur” i ruchomych schodów. Cóż, nie powiem, żeby mnie zachwyciło to rozwiązanie architektoniczne, jednak współgra to z ogólnym zamysłem autora i cóż, taka jest specyfika tego miejsca. Zafascynowały mnie za to widoki rozpościerające się z jednego z korytarzy. Ot, taki piękny Paryż!



19 maja 2014

Dolina Chochołowska, czyli ile strat może wyrządzić woda i wiatr

Ostatnio południowa część Polski borykała się z zagrożeniami powodziowymi, doskwierały nam uporczywe deszcze. Woda – jeden z czterech żywiołów, wobec których często jesteśmy bezradni. Czytając jeden z artykułów, natknęłam się na filmik z Doliną Chochołowską pełną wody. Ścieżka wzdłuż doliny jest zupełnie zalana. Smutny jest to widok i trochę... przerażający. Podtopiona została zresztą nie tylko Dolina Chochołowska, ale i inne miejsca, np. Dolina Małej Łąki.

FILMIK
Józek Krzeptowski  jkfilms.ownlog.com



I jeszcze film TPN...

Przykry los spotkał Dolinę Chochołowską nie pierwszy raz w ciągu ostatnich miesięcy. W zimie, tuż przed świętami, Podhale nawiedził halny i wyrządził ogromne szkody, zwłaszcza w zachodniej części naszych Tatr. Kiedy byłam tam w lutym, dolina zdecydowanie nie prezentowała się najlepiej. Zwalone drzewa nie tylko były niezbyt przyjemnym widokiem, ale także stanowiły przyczynę zamknięcia niektórych odcinków szlaków. Nie wspominam przyjemnie powrotu ze schroniska na Polanie Chochołowskiej do Siwej Polany. Już wtedy ubolewałam nad losem tego miejsca, boję się pomyśleć jak będzie wyglądała Dolina po opadnięciu poziomu wody…




16 maja 2014

Paryskie katakumby, czyli o "królestwie śmierci"

Ostatnio oglądając film „Pokłosie” przypomniała mi się wizyta w paryskich katakumbach, a co za tym idzie, postanowiłam niezwłocznie przypomnieć sobie kilka szczegółów tego miejsca i przedstawić je Wam.  

Paryż to miasto, które można obserwować z każdej perspektywy. Z góry popatrzymy na nie z wieży Eiffel'a, Montparnasse czy katedry Notre Dame, „twarzą w twarz” staniemy z Panteonem czy Moulin Rouge, a podziemia możemy poznać nie tylko z perspektywy metra, ale także i katakumb.


Paryskie katakumby położone tuż przy Place Denfert-Rochereau (dawnej bramy miasta) stanowią liczne korytarze, podziemne tunele i krypty. W XVIII w. pełniły one funkcję podziemnego cmentarza dla Paryżan. Mieszczą się one około 20 metrów pod ziemią zajmując powierzchnię niemal 770 ha.

Place Denfert-Rochereau

Podziemne korytarze będące dzisiaj swego rodzaju ossuarium to pozostałości po kamieniołomach, w których w okresie Cesarstwa Rzymskiego wydobywano wapień potrzebny do budowy miasta.  Puste korytarze znajdujące się pod ziemią zaczęły stanowić niebezpieczeństwo i obawy przed opadnięciem centrum miasta.


Niegdyś zmarli chowani byli na obrzeżach miasta lub w pobliżu kościołów. Rosnąca liczba mieszkańców powodowała jednak brak miejsca do pochówku, a woda, która obmywała groby, zanieczyszczała się i stanowiła źródło chorób wśród mieszkańców Paryża. Aby zatem zapobiec rozwojowi epidemii, a także wypełnić  stare tunele kamieniołomów, kości zmarłych były przenoszone do podziemi. Obecnie znajduje się tam szczątki około 6-7 milionów ludzi, a najstarsze z nich pochodzą z okresu Merowingów.


Podczas rewolucji wiele ludzi zostało pochowanych bezpośrednio w katakumbach. Przenoszono tam także szczątki ofiar gilotyny m.in. Lavoisiera, Dantona,  Robespierre’a. W czasie drugiej wojny światowej wykorzystywane jako bunkry niemieckie lub jako kryjówka dla francuskiego ruchu oporu. Dzisiaj katakumby są niewątpliwie jedną z najbardziej obleganych atrakcji turystycznych Paryża. Świadczy o tym między innymi ogromna kolejka stojąca przed wejściem tworząca zakole wokół tamtejszego zielonego skwerku. Wejście do katakumb z wyglądu jest bardzo niepozorne, łatwo można by  je przeoczyć, gdyby nie tłum ludzi czekający na swoją kolej.


My swoje także wystałyśmy w ogromnej kolejce, a na końcu stoczyłyśmy „walkę z czasem”, gdyż było już kilka minut po 16.00 a nam zostało jeszcze kilka kroków do wejścia (ostatni turyści są wpuszczani ok. 16.00). Nasz optymizm jednak zaowocował tym, że zostałyśmy wpuszczone. Kilkanaście osób stojących za nami także. Cóż za ulga. Po pierwsze – udało się wejść po kilku godzinach czekania, po drugie – upał stawał się już nie do zniesienia, liczyłyśmy zatem na „miły chłód podziemi”…


Dzisiaj można zatem zwiedzać niewielką część katakumb, jednakże niektórym i to nie wystarcza. Rocznie rejestruje się wielu poszukiwaczy podziemnych doznań, którzy nielegalnie przemierzają korytarze.

„Zatrzymaj się! To jest królestwo śmierci”.

11 maja 2014

Rower ze sobą weź, czyli o szukaniu dzikiej plaży pośród drzew

Majówka, majówka, i już po majówce. Aż mnie serce bolało, gdy patrzyłam na majówkowe plany znajomych. Niestety ja musiałam zostać w domu, a moją główną atrakcją stały się sterty książek i niezliczona ilość informacji do przyswojenie w związku ze zbliżającą się maturą. Nareszcie mogę już powiedzieć „Ufffff”. Łatwo nie było, ale to już za mną. Teraz priorytetem staje się… wyjazd do Barcelony! Tak swoją drogą, macie może jakieś rady dotyczące tego miasta? 



Choć pogoda sprzyja mniej lub bardziej, to już najwyższa pora, aby wyciągnąć dwa kółka i trochę pojeździć! Żeby zachęcić i Was, i siebie samą, małe przypomnienie z jednej z rowerowych wpraw. 
Ahhh… aż mi się zatęskniło za naszym Bałtykiem! 


Wylegiwanie się na plaży i grzanie w słońcu szybko mnie nudzi, wolę aktywnie spędzać czas, tym bardziej, że zwroty "gotowanaaa kukurydzaaa, popcooooorn!" po godzinie zaczynają mnie po prostu okropnie denerwować. Dlatego też nie wyobrażam sobie wyjazdu na wczasy nad morze i siedzenia tylko na plaży. Zawsze szukam innych rozwiązań. Tym razem znowu padło na ROWER.  



Jednym z bardziej przyjaznych rowerzystom, nadmorskich miast jest Kołobrzeg. Stwarza on bardzo duże możliwości, gdyż posiada wiele ścieżek rowerowych. Począwszy od tych w centrum, poprzez ścieżkę wzdłuż promenady, kończąc na bałtyckim szlaku rowerowym i ścieżce do Ustronia Morskiego. Ta ostatnia powstała stosunkowo niedawno. Nie dość zatem, że jest w bardzo dobrym stanie to jeszcze gwarantuje nam niezapomniane walory krajobrazowe. Niesamowite to uczucie jechać lasem i w prześwicie drzew wiedzieć nasz Bałtyk, cały czas słysząc szum jego fal…

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...