29 czerwca 2013

By wspiąć się jak najwyżej, czyli kolejny krok w stronę marzeń

Już od ponad roku marzył mi się kurs wspinaczkowy, generalnie marzyła mi się sama wspinaczka. W końcu przyszedł ten moment. Długi weekend majowy, wolne w szkole… idealny moment na kurs skałkowy! Bez chwili zastanowienia zabukowałam sobie miejsce na kursie. Jechałam na niego w sumie trochę w ciemno, bo nigdy wcześniej nie byłam nawet na ściance i nie miałam zielonego pojęcia o wspinaczce. Ale w końcu po to poszłam na kurs, aby się wszystkiego nauczyć i poznać tajniki tego sportu.

Kurs odbywał się w Górach Sokolich, więc niedaleko mojego miejsca zamieszkania. Do schroniska przyjechałam rano, poznałam mojego trenera i współuczestników zajęć, każdy z nas dostał tzw. „sprzęt osobisty”, potem spakowaliśmy plecaki i ruszyliśmy w teren. Zajęcia praktyczne zaczęliśmy od zjazdów. Kiedy instruktor zaprezentował nam, co będziemy robić, zrobiłam wielkie oczy i przeleciał po mnie dreszczyk strachu i przerażenia. I zwątpienia. Jednak teoria „najtrudniejszy pierwszy krok” jest jak najbardziej prawdziwa. I w tym przypadku ten pierwszy raz okazał się być dla mnie najtrudniejszą barierą do przełamania. A potem to już z górki… wisząc na linie zjeżdżałam w dół. I tak z każdą chwilą strach zaczął zamieniać się w niezłą frajdę. Oczywiście kolejne schody zaczęły się przy pierwszej prawdziwej wspinaczce. Mój pierwszy kontakt ze skałą był dla mnie chyba tak wielkim przeżyciem, że czułam się jakbym była w transie – bo teraz zupełnie nie pamiętam tego momentu!


 Łatwo obserwuje się wspinaczy z dołu, wtedy wydaje nam się, że na skale jest tyle stopni, tyle chwytów, tak łatwo iść do góry, Jednak kiedy jest się już w skale to wszystko wygląda zupełnie inaczej… 


Przez następne dni poznawaliśmy kolejne ‘wspinaczkowe’ zagadnienia, wiązaliśmy węzły, budowaliśmy stanowiska no i oczywiście wspinaliśmy się na coraz to nowszych i trudniejszych drogach. Począwszy od dróg o trudności III kończąc na V/VI. Udało nam się nawet wspiąć na Sokolik oraz Krzyżną Górę. Niestety pogoda nie bardzo chciała z nami współpracować. Przez pierwsze cztery dni kursu nie rozpieszczała nas, a wręcz przeciwnie – nieźle dawała w kość. Było bardzo zimno (szczególnie w nocy!), pochmurnie, mgliście… Skały były także zimne i mokre. Kontakt z nimi nie sprawiał aż takiej frajdy. Piątego dnia od samego rana lało jak z cebra. I to był właśnie ten moment, kiedy zdecydowaliśmy się przerwać kurs. Prognozy pogody nie były zbyt optymistyczne, a tego dnia i tak byśmy niczego w plenerze nie zrobili. Zatem daliśmy sobie godzinę czasu na spakowanie i pojechaliśmy na ściankę. Przyznam, że wtedy właśnie byłam pierwszy raz na ściance. To naprawdę zupełnie inne uczucie wspinać się w skałkach i wspinać się na ścianie. Niemniej jednak wspinanie to wspinanie, więc było równie przyjemnie. Pozostałe dwa dni zajęć zdecydowaliśmy przenieść na inny termin. Był w tym jeden duży plus – mogliśmy się spotkać ponownie. I tym razem pogoda była bardziej łaskawa. Co prawda temperatura powietrza nie powalała i chłodny wiatr łaskotał po plecach, to jednak promienie słońca nas rozgrzewały.



Tak właściwie, zaczęłam się ostatnio zastanawiać dlaczego właśnie ta wspinaczka? Skąd zrodził mi się w głowie taki pomysł? Bo szczerze mówiąc, to już od ponad roku tak mnie coś ciągnie w tym kierunku, podświadomość podpowiadała mi „ idź na kurs, idź na kurs…”. I dalej mam takie samo wrażenie. Jakby skały przyciągały pewną część mnie. Ciekawe uczucie J

8 komentarzy:

  1. A ja wiem dlaczego akurat taki kurs ;D I wiem, czyja pośrednio to była zasługa ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, ja też nie raz myślałam o tym, czy by nie spróbować czegoś takiego. Jednakże ze względu na moją nie małą wagę nie dałabym chyba rady. Może kiedyś, kto wie. Jak na razie mimo wszystko nie odważę się. A ile taki kurs kosztuję?
    Podziwiam :)
    Wpadnij do mnie czasem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że wpadnę! :)
      Jeżeli chodzi o kurs, to naprawdę warto spróbować. Można na początku pokusić się o taki weekendowy kurs "pierwsze kroki w skale" i stwierdzić czy to jest to, czy może jednak nie. Cenowo sprawa nie wygląda zbyt kolorowo, bo jest to dosyć kosztowne przedsięwzięcie - kurs kosztuje tak ok. 700 zł.

      Usuń
  3. Trzeba poszerzać swoje horyzonty :)
    Gratuluję i życzę powodzenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspinaczka to fajna sprawa. Ja już jej trochę spróbowałam, tylko teraz nie zaglądam za często w skałki, bo nie mam butów wspinaczkowych haha :D Powodzenia życzę i oczywiście daj znać na blogu jak postępy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie jestem na etapie kompletowania sprzętu, buty zdążyłam już kupić.
      Pewnie, że będę dawała znać co i jak. Dziękuję i pozdrawiam! :)

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...