W Barcelonie niestety nie ma takich luksusów jak w Paryżu,
czytaj: bezpłatnych wejść do muzeów dla uczniów i studentów z Unii
Europejskiej, co czyni Barcę całkiem nietanim przedsięwzięciem. Jednak zawsze
znajdą się jakieś sposoby, aby zaoszczędzić trochę groszy. Albo raczej centów.
No dobra, euraków. Większość muzeów przynajmniej raz w miesiącu, a niektóre raz
w tygodniu, pozwalają na darmowe zwiedzanie obiektu. Najczęściej jest to
pierwsza lub ostatnia niedziela miesiąca. Miałyśmy to szczęście, że w te obydwie
niedziele gościłyśmy w Barcelonie, więc udało nam się zaglądnąć tu i ówdzie bez
uiszczania opłat. Mogłyśmy sobie za to kupić jakiś porządniejszy obiad. :D
Centre de Cultura
Contemporània de Barcelona, czyli Centrum
Kultury Współczesnej w Barcelonie kusiło nas już od początku i bynajmniej nie
tylko faktem darmowego wstępu. Ciekawe byłyśmy, co tam zobaczymy. Będąc już wewnątrz centrum zdziwiło nas to, że nie było tam kilometrowej kolejki do
wejścia. Hmm. Czerwona lampka się zaświeciła, że coś jest nie tak. Kilka godzin
wcześniej byłyśmy w Muzeum Picassa i przyszło nam odstać jakieś pół godziny w
kolejce. Tym razem wchodzimy od ręki? Wciąż zdziwione krótko podsumowujemy
sytuację: albo tu jest beznadziejnie i nie warto sobie głowy zawracać
zwiedzaniem, albo wręcz przeciwnie – jest znakomicie, a ludzie tego nie
odkryli. Obydwie chyba bardziej skłaniamy się ku wersji pierwszej, ale nie
dajemy tak łatwo za wygraną i wchodzimy do środka. Pierwsza wystawa nosi tytuł
„Metamorphosis”. Wciąż nie wiedząc czego się spodziewać, przechodzimy przez
próg sali wystawowej.
Wystawa ta prezentuje dzieła czterech wybitnych (ponoć są wybitni, choć
dotąd zupełnie mi nie znani) twórców filmów animowanych (ale nie tych z
rodzaju Shreka czy Królewny Śnieżki). Przytoczę
tutaj ich nazwiska, może ktoś się bardziej orientuje w temacie i coś mu to
powie, bo mi nadal niewiele mówi. A więc, Ladislas Starewitch (Polak urodzony w
Rosji), Jan Švankmajer oraz bracia Quay. Na głównej stronie internetowej
centrum, widnieje taka oto informacja o tejże wystawie: „Trzy unikalne filmografie, które mają wiele wspólnego:
ekscentryczny wszechświat snu gdzie współistnieją niewinność, okrucieństwo,
pożądliwość, magia i szaleństwo. Niepokojący, poetycki, przejrzysty i czasami
groteskowy, czasami fantasmagoryczny krajobraz z ludzi, którzy kochają
bezproduktywność i bezcelowość.” Brzmi niezrozumiale, jak pomieszane z
poplątanym i … takie właśnie jest. Pomieszanie bajki z opowieścią grozy. Zdaje
się, że ludzie na poziomie określają to mianem niekonwencjonalności. Osobiście
nie bardzo wiedziałam, o co tak naprawdę chodziło w tych ich krótkometrażowych
filmach animowanych. Obejrzałyśmy ich kilka (w centrum jest kilkanaście ekranów,
gdzie można oglądać dzieła wcześniej wymienionych panów), nasze reakcje były
różne – od śmiechu, poprzez niesmak, do zaskoczenia i zdumienia.