Wieczór drugiego dnia Świąt upłynął mi na pakowaniu się i przygotowywaniu
do wyjazdu. Podobnie jak dwa lata temu oraz w zeszłym roku, tak i w tym
wybieram się na Europejskie Spotkanie Młodych. Tym razem do naszych
południowych sąsiadów, Czechów - spotkanie bowiem odbędzie się w Pradze. Teraz zdecydowałam
się także na wcześniejszy wyjazd jako wolontariusz, czeka mnie zatem wiele
nowych wrażeń. Nastrajając się więc na ten wyjazd, wspominam to, co było w
zeszłym roku w Strasburgu.
26 grudnia 2014
24 grudnia 2014
W ten świąteczny czas życzeń ślę moc!
Święta już tuż tuż, zatem i na blogu nie może zabraknąć o
nich wzmianki. Zresztą bardzo lubię ten czas, jest on dla mnie niezwykle
wyjątkowy i piękny, magiczny. :)
Chyba zgodzicie się ze mną, że w tym roku szczególnie ciężko
odczuć taką prawdziwą świąteczną atmosferę. Brakuje bowiem jednego czynnika – zimy.
Niby chodzi tylko o śnieg przykrywający świat, ale jego brak jednak sprawia, że
czujemy, iż coś po prostu jest tutaj nie
tak. Przez lata zima przychodziła na czas gwarantując nam białe, mroźne
święta, podczas których jeszcze bardziej docenialiśmy ciepło rodzinnego domu. No
cóż, czasy się zmieniają, a niektórzy zapewne użyliby stwierdzenia, że taki po
prostu mamy klimat. Mimo tego, że cisną się na usta słowa piosenki "I'm dreaming of a white Christmas", to trzeba przyjąć to „na klatę” i sprawić, aby Święta znowu
były wyjątkowe! :)
Jako, że śniegu można tylko pomarzyć, a za oknami wiosna,
kreuję świąteczną atmosferę w inny sposób. Świąteczne herbaty o zapachu
pomarańczy czy suszonych owoców, cynamonowo-jabłkowe świeczki (generalnie dużo
świątecznych świeczek, na punkcie których mam w tym roku kręćka), gwiazda
betlejemska, pomarańcze z goździkami, stroik, kolorowa choinka, migające światełka,
świąteczne kartki, dochodzący z kuchni zapach piernika, własnoręczne zdobienie
pierniczków, wypisywanie kartek i życzeń, pakowanie prezentów, powrót do domu
(jak to ładnie brzmi po angielsku – coming
home for Christmas), a to wszystko
przy akompaniamencie świątecznej muzyki (utworów, które znam już na pamięć i
nie waham się nucić swojej wersji na głos- przecież o to właśnie chodzi,
prawda? :) ).
W tym roku święta będą miały dla mnie troszkę inny wymiar. Przez
ostatnie lata mieszkałam w moim rodzinnym mieście, na co dzień mając
towarzystwo moich najbliższych. Teraz, kiedy mieszkam daleko od nich, święta
będą bardziej rodzinne i wyjątkowe. W końcu znowu będziemy mogli spędzić
wspólnie czas w tej magicznej atmosferze. To będą piękne święta! :)
Z tej okazji chciałabym też złożyć wszystkim serdeczne
życzenia. Zdrowych, spokojnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych także w
rodzinnej, ciepłej atmosferze, z najbliższymi, niech będzie to dla Was czas
radości i pokoju, niech towarzyszy wam blask oraz zapach choinki, woń piernika
czy innych domowych rarytasów, kolędujcie ile tchu w piersi, niech świat się
zatrzyma na tych kilka wyjątkowych dni, abyście mogli w pełni poczuć magię tych świąt! Niech Nowy Rok będzie
pełen pozytywnych wrażeń, sukcesów i szczęścia. Spełnienia marzeń, odwagi i
otwartości na to, co nowe i nieznane. Tego wszystkiego Wam życzę! A w skrócie to
po prostu Wesołych Świąt! :)
Kraków |
Wrocław |
12 grudnia 2014
Szpiglasowy Wierch, czyli piękniej już być nie może!
Moje pierwsze samotne wyjście w Tatry. Wybór padł na Szpiglasowy Wierch – wejście od Morskiego
Oka, zejście do Doliny Pięciu Stawów i nocleg w schronisku. Była jesień, złota
polska jesień; środek tygodnia. Na szlakach powyżej Morskiego Oka pustki, na
palcach jednej ręki mogłabym policzyć napotkane osoby. Przy okazji, zahaczam
jeszcze o Wrota Chałubińskiego, dlatego na sam wierzchołek Szpiglasa wchodzę ok.
15.00. Chwilę przede mną dwójka górołazów opuściła szczyt, więc niespodziewanie
zostałam tam sama. Przez chwilę nie wiedziałam gdzie podziać oko – takich widoków
jeszcze nie widziałam! Nie był to mój pierwszy raz na Szpglasie, ale jak byłam tam
kiedyś w lecie, to mgła przysłoniła nam wszystko. Ale teraz zgadzam się w stu
procentach z tymi, którzy umieszczają Szpiglasowy Wierch na pierwszej pozycji w
rankingu szczytów z najpiękniejszymi panoramami. Bezapelacyjnie to także i mój numer jeden. Uważam, że nie ma w
Tatrach polskich miejsca z piękniejszym widokiem. Szpiglas jest cudowny o każdej
porze roku, ale jesienią w szczególności! :)
Mając zatem cały
wierzchołek dla siebie rozłożyłam się w jednym miejscu i rozpoczęłam ponad
godzinne biwakowanie. Do zejścia zmusiły mnie jednak zimne podmuchy wiatru,
które doskwierały coraz bardziej. Przez ten czas nikogo więcej nie było na
szczycie. Nie wiem, czy jakiekolwiek słowa są w stanie opisać, to jakie uczucia
towarzyszą wtedy górskiemu piechurowi. Cisza, spokój, tylko ty i góry ukazujące
ci całe swoje piękne oblicze. Wymarzona chwila i rekompensata trudu włożonego
na podejściach. Czas na przemyślenia, głębszą refleksję. Na chłonięcie gór
całym sobą. O takie momenty w polskich Tatrach raczej ciężko, chyba się
zgodzicie? Ale jak najbardziej jest to możliwe, trzeba po prostu być w
odpowiednim miejscu i czasie. A jak się to później docenia ten fakt i jak zmienia to postrzeganie gór
samych w sobie… Tak przynajmniej było w
moim przypadku. Do tamtej pory jeździłam w Tatry zazwyczaj w sezonie letnim,
ewentualnie zimowym. Normą były dla mnie duże ilości napotykanych turystów czy
wędrowców. Jednak kiedy po raz pierwszy doświadczyłam gór w inny sposób, bez
tłumów, w samotności, moje pojmowanie „normy” bardzo się zmieniło. Od tamtej
pory bardziej sceptycznie podchodzę do pomysłów wyjazdu w Tatry w terminach,
kiedy są one przepełnione ludźmi. Kiedy tylko mam możliwość, staram się tego
unikać. Nie o to bowiem mi już chodzi w
górach. Szukam, oczekuję czegoś więcej niż tylko stanięcia na danym
wierzchołku, przejścia danej trasy. Lubię spotykać w górach Ludzi Gór, a nie
setki (czasami przypadkowych) turystów. Wyjście w góry nie jest już dla mnie
tylko wyjściem w góry, ale przygodą, poszukiwaniem doznań estetycznych, chwil
samotności, doświadczaniem potęgi gór, refleksją, szczęściem ….
W tym roku, korzystając z jesiennego wypadu w Tatry,
postanowiłam ponownie się tam wybrać. Tym razem jednak zaczynając w Piątce i
schodząc do Morskiego Oka.
Subskrybuj:
Posty (Atom)