Dawno już na blogu nie pojawiła się żadna nowa propozycja
książkowa. Wracając zatem do korzeni powstania bloga i jego nazwy oraz biorąc pod uwagę fakt,
że w końcu mam wystarczająco dużo czasu na czytanie, podzielę się z Wami moją
opinią o książce „Zakopane odkopane”.
Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tą książkę na sklepowej półce
przeszłam obok niej zupełnie obojętnie, tym bardziej, że autorkami są
dziennikarki radiowe Paulina Młynarska i Beata Sabała-Zielińska. Osobiście nie
przepadam za książkami pisanymi przez celebrytów, tak na przykład Kasi
Cichopek, Krzysztofa Ibisza czy Moniki Richardson, którzy nagle poczuli cudowne
powołanie lub znaleźli inspirację do napisania książki. Takiemu czemuś mówię
stanowcze nie. Po prostu. Podobnie postąpiłam i w tym przypadku. Jednak po roku ponownie
zobaczyłam tę książkę na dziale podróżniczym, a że akuratnie miałam trochę czasu czekając w galerii, czysta ciekawość i
tematyka książki skłoniły mnie do jej otwarcia. I tak zdanie za zdaniem
zaczęłam czytać. No dobra, przyznaję, że podtytuł „lekko gorsząca opowieść
góralsko-ceperska” też zrobił swoje i wzbudził ciekawość. Podobnie pozytywne
opinie umieszczone z tyłu, na okładce. Jednak wciąż zachowywałam zdrowy dystans
do książki. Ku memu zdziwieniu opowieści autorek bardzo szybko mnie wciągnęły.
Na tyle, że książka zawitała do mojej domowej biblioteczki.
Jak zapewne już wszystkim wiadomo, jestem Tatro- i
Zakopano-maniaczką, uwielbiam tamte tereny i podhalańską kulturę. I pewnie
dlatego książka bardzo mi się podobała. Tym bardziej, że Zakopane w niej nie
jest polane lukrem, a wręcz przeciwnie, pojawiają się słowa krytyki oraz skontrastowanie
rzeczywistości widzianej z perspektywy turystów – ceprów oraz rodowitych
górali. Paulina Młynarska to ceperka, która przeprowadziła się kilkanaście lat
temu na Podhale, natomiast Beata Sabała-Zielińska to z urodzenia góralka. Autorki
starają się odkopać naszą zimową stolicę ukazując Zakopane w zupełnie innym świetle, opowiadają
o jego przeszłości, o tym, jak narodziła się turystyka w Tatrach, o góralskich
konfliktach, mówią o początkach stylu zakopiańskiego, opisują dokładnie jego
funkcjonalność, wspominają Witkacego czy Chałubińskiego opowiadając ich
historie i związek z Zakopanem. Piszą o tym, jak wielki wpływ na góralską
tradycję ma turystyka oraz jak skutecznie zabija ona oryginalność góralskich
wyrobów. W książce dowiemy się prawdy o produktach sprzedawanych na straganach
pod Gubałówką, czy o pobożności górali i znaczeniu kościoła na Górce. Muzyka,
taniec, kuchnia i moda góralska – tych zagadnień także tam nie brakuje. Jeśli zastanawia Was, dlaczego widoczny na okładce zakopiański miś jest biały, a nie brunatny, to odpowiedź znajdziecie także na kartach książki. Autorki bez
skrupułów piszą nawet o … góralskim podrywie czy agencjach towarzyskich
działających na terenie miasta. To chyba właśnie te „lekko gorszące opowieści”.
Jednak bądź co bądź są jakąś tam częścią atmosfery Zakopanego.
Momentami szokująca, momentami zabawna, a czasami
zastanawiająca. Taka właśnie jest ta książka. Nie brakuje w niej dowcipu i
poczucia humoru. Czytało mi się bardzo przyjemnie. Tym bardziej, że co jakiś
czas pośród tekstu przewijały się fotografie. Książkę wchłonęłam praktycznie
jednym tchem.
Owca nad wszystkim czuwa! :D |
Książka zawiera dosyć dużo rozdziałów, niektóre (no dobrze, może większość) z nich nie są
zgłębione a zaledwie liźnięte, ale jak dla mnie to nawet lepiej. Wszystkiego
jest po trochu, a jeśli coś nas wyjątkowo zainteresuje możemy sięgnąć już po
inną, bardziej zawężoną tematycznie literaturę.
Moja wiedza odnośnie góralszczyzny wciąż nie jest zbyt
rozległa, dlatego też ta książka jest dla mnie czymś w rodzaju inspiracji, zarysowania
tematu, a nie jego dogłębną analizą. Tak więc mimo podzielonych opinii na jej
temat, ja jednak ją polecam. Szczególnie w zimowy wieczór, tak do poduszki (chociaż
ja czytałam ją głównie na plaży :D). A czy autorkom udało się odkopać Zakopane?
To już oceńcie sami. J
Może kiedyś przeczytam i ponownie przekonam się do Zakopanego.
OdpowiedzUsuńHmm to już kolejna recenzja tej książki, którą czytam ,i coraz bardziej mam ochotę po nią sięgnąć, choćby z czystej ciekawości :) Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńMoja ciekawość rośnie z każdą kolejną recenzją. Jak mi książka trafi w ręce, to przeczytam. Choćby dlatego, żeby ją zestawić z przeczytanym Kruca Fuks. :)
OdpowiedzUsuńA może ja się skuszę na Kruca Fuks...! :)
UsuńSłyszałam dużo o tej książce, ktoś chciał mi ją pożyczyć nawet, ale nie pamiętam kurcze kto!
OdpowiedzUsuńJa też mogę się zaoferować :D
UsuńTez widziałam ją na półkach sklepowych! I też przechodziłam obojętnie.. czyli może jednak też powinnam się skusić? ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytaj fragment w księgarni i sama zobacz. Mnie się spodobało. ;)
UsuńTo musi być fascynująca lektura dla miłośników naszej zimowej stolicy....
OdpowiedzUsuń