Andora - malutkie państwo położone pomiędzy Francją a
Hiszpanią, ulokowane w samym sercu Pirenejów. To chyba właśnie ten ostatni
czynnik oraz bliska odległość tego kraju do Barcelony spowodowały, że bez
chwili wahania pojechałyśmy tam, by spędzić kilka dni w górskim klimacie.
De facto, tylko jeden raz wybrałyśmy się w głąb gór. Naszym
celem stała się dolina – Vall d’Incles. Polecił nam ją nasz andorski host i
miał stuprocentową rację mówiąc, że to naprawdę piękne miejsce.
Z centrum Andorry La Velli autobusem (nie pamiętam dokładnie
jaka linia, jednak w informacji turystycznej można zasięgnąć szczegółowych
informacji) łatwo dojechać do wylotu Vall d’Incles, wystarczy poprosić kierowcę
o zatrzymanie się na odpowiednim przystanku. Koszt takiej przejażdżki to 3,30
Euro. Ze względu na niskobudżetowość naszej wycieczki, a także na chęć nowych
wrażeń, w drodze powrotnej do stolicy postanowiłyśmy stopować. Nie było
większych problemów ze złapaniem stopa, nawet w najbardziej nieodpowiednich
miejscach. :)
Vall d’Incles jest najszerszą polodowcową doliną w Andorze. Ponoć
od wiosny do jesieni można tam podziwiać różne wyjątkowe rośliny, w tym także
białe narcyzy będące narodowym symbolem Andory, jednak nas ominęła ta
przyjemność. Asfaltowa, czterokilometrowa droga prowadząca wzdłuż rzeczki
Incles doprowadza nas do końca doliny i podstawy otaczających jej gór. Tam też
znajduje się schronisko oraz rozgałęzienie szlaków: na przełęcz Fontargent oraz
do jezior Cabana Sorda, Isla Juclar i Siscaró.
U wylotu doliny widać zabudowania, całkiem nowoczesne,
jednak w górskim stylu, wpasowujące się w otoczenie oraz klimat tamtego miejsca.
Im dalej, tym zabudowań mniej, są bardzo nieliczne - charakterystyczne,
kamienne domki „na bezludziu”.
W tym miejscu skupionych jest kilka domów, jest tu nawet coś w rodzaju kościółka czy kapliczki, wszystko jednak wygląda na opuszczone i niezamieszkałe.
Ta góra stała się moją ulubioną i najpiękniejszą. Po długich
poszukiwaniach w końcu ją zlokalizowałam na mapie i znalazłam jej nazwę - Alt de Juclar (2620 m n.p.m.). Czyż nie wygląda intrygująco? J
A dookoła… Cisza i spokój. Czasami tylko słychać było szum potoku i czuć
chłodny powiew wiatru. Szłyśmy bardzo wolno podziwiając okolicę. To była mój
pierwsza wizyta w Pirenejach, więc zachwycał mnie każdy centymetr tamtych terenów. Soczysta
zieleń kontrastująca z błękitnym niebem i wciąż ośnieżonymi szczytami. Mam
wrażenie jakby czas się tam zatrzymał (może za sprawą tych kamiennych domów
wyglądających na wiekowe…), jakby płynął inaczej, wolniej. Jakby był zupełnie
nieistotny. Końcem maja, w dolinie praktycznie nie było żadnych turystów.
Większość spotkanych osób to tubylcy uśmiechający się radośnie i chętnie
odpowiadający na nasze „Hola!”.
Wrócę tam kiedyś na pewno! Tym razem z bardziej ambitnymi
planami,
większym plecakiem i chęcią nowych
przygód i wrażeń. J
Naprawdę ładnie. I ten kontrast między ośnieżonymi szczytami, a zielenią doliny. I jak tu nie kochać gór? I nie ma tam żadnych ludzi. Albo takie zdjęcia dobrałaś ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ludzi naprawdę było tam niewiele, a większość to tamtejsi mieszkańcy, turystów praktycznie w ogóle. No ale to pewnie za sprawą tego, że byłam tam poza sezonem turystycznym. :)
UsuńPrzepięknie! Aż żałuję, że w czasie pobytu w Barcelonie nie udało mi się tam pojechać. Cóż, wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuńWarto się tam wybrać, z Barcelony to jakieś 3 godzinki. :)
UsuńDla osoby lubiącej góry miejscówka idealna. :)
OdpowiedzUsuńTak, czułam, że to taki mój mały raj na ziemi! :)
UsuńŁadnie wygląda. Może się zdecyduję odwiedzić te miejsce w czasie wizyty w Barcelonie. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńGorąco zachęcam. Andora jest naprawdę piękna! :)
UsuńŁooo, Twoje zdjęcia są czadowe. Niesamowite, że od słonecznej Barcelony tylko 3 godziny - w takie góry, takie miejsce, taką sielskośś, takie kolory, taki śnieg i taką ciszę.... :))))
OdpowiedzUsuńDziękuję. Tak - dwa zupełnie różne klimaty, a tak niedaleko siebie! :)
UsuńUwielbiam Andorę! :)
Ślicznie. Z tego co Monika mi opowiadała, miałyście naprawdę róznorodny ten wyjazd i widać to na zdjęciach.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o cały wyjazd to jak najbardziej - było bardzo różnorodnie. :)
UsuńAle na mnie największe wrażenie i tak zrobiła ta niepozorna dolinka.
Alt de Juclar - faktycznie intrygująca góra :) W ogóle tak tam pięknie, można się rozmarzyć oglądając zdjęcia :) Pozdrawiam Aniu :)
OdpowiedzUsuńNaprawdę urocze miejsce. Ja prawie skakałam z zachwytu, jak tamtędy szłam. :)
UsuńNie dziwie się, absolutnie zachwycające tereny! Może też tam sobie kiedyś poskaczę :)
Usuń