Na nogach doszłam do Kuźnic i tam skierowałam się od razu na
szlak. Dojście do Myślenickich Turni (1354 m
n.p.m.) zabrało mi coś około godziny. Droga cały czas pod górkę, jednak
szlak był przetarty więc szło się nienajgorzej. Czasem tylko zapadałam się w
śniegu mniej lub bardziej. Będąc na Myślenickich Turniach zrobiłam sobie krótki
odpoczynek zerkając na mało zaludniony wagonik kolejki zmierzającej na Kasprowy.
Potem minęłam znak informujący o zagrożeniu lawinowym i ruszyłam na górę.
Przede mną były około dwie godziny drogi na szczyt.
Stamtąd zdecydowałam
się ruszyć na Halę Gąsienicową. Wybrałam szlak niebieski, prowadzący przez Boczań (1224 m n.p.m.) i Skupniów Upłaz. Przez dłuższy czas dobrze ubita ścieżka
prowadzi przez las wśród niesamowicie pięknej, drzewiastej scenerii pokrytej
szronem i śniegiem… Po jakimś czasie (mniej więcej w połowie drogi do Hali
Gąsienicowej) las się kończy i zaczyna się otwarta przestrzeń. Jak dla mnie to
była to mleczna przestrzeń. Widoczność bardzo ograniczona, nie wiedziałam co
się dzieje paręnaście metrów przede mną. Jednak cały czas prowadziła mnie
przetorowana ścieżka. W końcu dotarłam do Przełęczy
między Kopami (1499 m n.p.m.). Stamtąd można było dostrzec Giewont. Takiego
Giewontu jeszcze nie widziałam – nie dość, że ukazany z innej perspektywy, to
jeszcze tak pięknie obielony… A po drugiej stronie rozpościerają się widoki na
szczyty otaczające Halę Gąsienicową, wznoszące się na Czarnym Stawem
Gąsienicowym. Mgłę zostawiłam gdzieś za mną, na dole. Tam nic nie widać, a
tutaj – proszę jak miła niespodzianka. Od tej chwili, idąc aż do samej Hali
Gąsienicowej cały czas mam przed sobą obraz tych szczytów – poczynając od
Kościelca, poprzez Świnicę, Zawrat, Mały Kozi Wierch, Kozi Wierch, Granaty po
Żółtą Turnię. Wydają się one takie nieporuszone, stanowcze, takie piękne…
Dodając do tego oszronione gałęzie drzew przy ścieżce, można otrzymać wspaniałą
zimową (może nawet bajkową?) scenerię. Tak, ten widok zdecydowanie poprawił mi
humor po swojakiej porażce zdobycia Kasprowego. Ale przecież jak to się mówi…
Kasprowy nie zając, nie ucieknie. Jestem pewna, że jeszcze nie raz na niego
wejdę zimą.
W schronisku „Murowaniec”
na Hali Gąsienicowej (ok. 1500 m n.p.m.) pokusiłam
się o kupno szarlotki – skonsumowanie tego ciasta to przecież obowiązkowy punkt
pobytu w naszych górach! I to koniecznie w schronisku, a nie w knajpie na
Krupówkach. Obmyślając drogę powrotną, pokusiłam się o zejście szlakiem czarnym
– przez Psią Trawkę do Brzezin. Nie spodziewałam się żadnych
trudności na tym szlaku, gdyż stanowi on jednocześnie drogę dojazdową do
schroniska, więc oczywistym było dla mnie, że szlak będzie odśnieżony i do
przejścia. I rzeczywiście tak było. Po ponad godzinnym marszu byłam już na
dole. Parę kroków do przystanku, gotowość długiego czekania na busa do miasta,
a tu proszę – miła niespodzianka – kierowca busa jadącego z Małe Ciche
zatrzymał się na skrzyżowaniu i woła mnie, żebym wsiadała. Biegnę więc, wsiadam
do busa i za chwilę jestem już w mieście. Tutaj kończy się wycieczka.
Ten dzień z pewnością nauczył mnie tego, że w górach nigdy
nie można być niczego pewnym. Tym bardziej zimą. Na pewno była to też dla mnie
lekcja pokory. Jednak tego dnia przez chwilę miałam wrażenie jakby góry były
tylko dla mnie. Mogłam doświadczyć tej niesamowitej ciszy i spokoju tego
miejsca – w zimie to zupełne przeciwieństwo lata. W czasie wakacji szlaki są
zatłoczone, a zimą opustoszałe. Idąc zielonym szlakiem na Kasprowy minęłam
dokładnie jednego pieszego turystę – jak schodziłam już na dół i byłam u wylotu
doliny, oraz parunastu narciarzy zmierzających ku nartostradzie. Na Halę
Gąsienicową, po wyminięciu paru osób, też szłam całkowicie sama. Dopiero przy Przełęczy spotkałam innych
wspinaczy.
Ogólnie, w okresie zimowym miejsca takie jak Dolina Kościeliska czy
Chochołowska są zaludnione i pełne wycieczek czy kolonii. Ale inne szlaki… no
cóż, wieje na nich pustką. I tam dopiero doświadcza się mistycyzmu gór. Tam
poznaje się ich inne oblicze.
Bajkowe krajobrazy ;)
OdpowiedzUsuńCudowne widoki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWidoki cudowne, warto było iść po nie.
OdpowiedzUsuńO tym, że góry są nieobliczalne przekonaliśmy się kolejny raz na własnej skórze.
Tajemniczy i bajeczny świat gór. Piękne fotografie.Alina.
OdpowiedzUsuńtajemniczy, bajeczny i... nieobliczalny! =)
UsuńZima piękna, warto się było wybrać na szlak.
OdpowiedzUsuńWarto, warto! Zawsze to nowe doświadczenie. :)
UsuńChodzisz zupełnie sama, czy masz jakiegos towarzysza pod ręką? Tak to czasem bywa, że góra albo nas przyjmie, albo nie - może kolejnym razem Kasprowy będzie bardziej gościnny (czy też samo dojście na niego). Zimą nie ma żartów, i tu ukłony dla zdrowego rozsądku :) Hala Gąsienicowa to też cudny cel, zimą jej jeszcze nie widziałam, a zachęcona Twoimi zdjęciami, chyba sie zdecyduję :) Jak samo dojście? Przez Dolinę Jaworzynki wielu zalecało mi mieć pod ręką, a przez Boczań? W poszukiwaniu górskiego spokoju latem, polecam słowacką stronę Tatr, aż się człowiek dziwi, że to faktycznie TATRY :) Całkowite przeciwieństwo naszych zatłoczonych szlaków. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOdpowiedziałam Ci jako komentarz na Twoim blogu! : )
UsuńPiękne!:) Zdjęcia jak ze śnieżnej krainy ale budzące respekt...:)
OdpowiedzUsuńTaaak, śnieżna kraina. Otóż to! :)
UsuńSzkoda, że nie udało się dojść na Kasprowy, bo widok na morze chmur poniżej jest bajeczny :-)
OdpowiedzUsuńTeż żałuję, tym bardziej że póki co nie dane mi było zobaczyć morze chmur. Ale cierpliwie czekam. :)
Usuń